sobota, 11 października 2014

Rozdział 9 część druga " Czy ja śnię? "

Rozdział dedykuję mojej najwspanialszej przyjaciółce Cheryl *~*
( APLAUS )
Dziękuje Ci za to że jesteś, wspierasz mnie, pocieszasz w każdej możliwej sytuacji.
Dziękuje że we mnie wierzysz...
Gratuluję zwyciężczyni :*
Wiem trochę spóźniona.. Przepraszam, ale przez tą szkołę nie mam w ogóle czasu...
Tak więc jeszcze raz dziękuje i mam nadzieję że nie będziesz zawiedzona że dedykowałam Ci to coś co nazywają rozdziałem.
Kocham <3





" Gdybyś kiedyś we śnie poczuła, że oczy me już nie patrzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał. " ~ Stefan Żeromski


*Violetta*

Leżę wpatrując się w te jego cudowne oczy, nasze usta są niebezpiecznie blisko siebie. Nie wiem co powiedzieć. Z jednej strony moje serce tak długo na to czekało. Spełniło by się jedno z moich marzeń. Ale rozum mówi abym odsunęła się, uciekła. Podpowiada że oboje będziemy przez to cierpieć. A ja nie chcę aby on cierpiał. Za bardzo mi na nim zależy. Gdy w końcu słowa które powiedział docierają do mnie nabieram powietrza aby coś powiedzieć i wtedy przerywa mi.
- Przepraszam. Przepraszam to głupie. Nie powinienem był tego mówić. Wiem że to dziecinne, niedorzeczne ale ja.. zakochałem się w tobie. Codziennie rano budzę się mając przed oczami twój uśmiech, te piękne jak morze czekolady oczy, słodkie usta, całą ciebie. Nawet jeżeli się staram nie mogę przestać. Jesteś wszędzie. Stałaś się moim narkotykiem. Sprawiłaś że chcę więcej i więcej. Nie powinienem. Chciałbym być dla ciebie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Wmawiałem sobie że to tylko chwilowe zauroczenie że to minie, ale to się nasila. Gdy przypadkowo mnie dotykasz świat staje się piękniejszy. Nabiera kolorów. Moje serce promienieje. Znamy się zaledwie parę dni a ty zawróciłaś mi w głowie. Sprawiłaś że chcę się zmienić. Stać się kimś lepszym, dla siebie, a przede wszystkim dla ciebie. Zdaję sobie sprawę że potrzebujesz czasu. Że możesz nie mieć na razie zbyt dużego zaufania do mnie. Jeżeli chcesz to nawet o tobie zapomnę o ile to możliwe. Tylko błagam pozwól mi chociaż raz posmakować tych ust o których myślę każdego ranka. Jeden jedyny raz.- mówi na jednym wdechu.
Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tak pięknych słów. Jeszcze nigdy, nikt nie był dla mnie tak delikatny, czuły, kochany. Jeszcze nikomu nie zależało na moim szczęściu. Nie znam słów aby opisać co czuję w tym momencie. Ale wiem czym mogę to zastąpić.
Przybliżam się jeszcze bliżej niego. Przechylam lekko głowę, przymykam powieki a już po chwili nasze usta stykają się ze sobą. Motyle w moim brzuchu wybuchają, a ja czuję pożądanie. Mogę przysiąc że właśnie się uśmiecha. Ja również jestem szczęśliwa. Mam przy sobie najprzystojniejszego, najukochańszego chłopaka na świecie. I wystarczy chwila a może on być MÓJ. Tylko mój. Czuję jak kładzie rękę na moim policzku delikatnie go gładząc. Chcąc zaczerpnąć powietrza otwieram troszkę szerzej usta a on wykorzystuje moment i wkłada mi język do buzi. Pieści moje podniebienie. Jestem wniebowzięta. Nie wiem ile czasu trwa ten jakże pożądany pocałunek, ale dla mnie to piękna wieczność. Moje serce skacze z radości, a w podbrzuszu czuje dziwne uczucie. W mojej głowie pojawia się pytanie Czy ja śnie? Jeśli tak to nie chce budzić się nigdy w życiu. Z myśli wyrywa mnie rzeczywistość, a właściwie Leon który oddala się ode mnie tym samym kończąc pocałunek. Jednak po chwili styka nasze czoła razem próbując uspokoić oddech. Patrzy się na mnie tymi swoimi pięknymi oczami a ja czuję jak się rozpływam. Dlaczego on tak na mnie działa?
- To było...- zaczyna.
- Magiczne, wspaniałe... Idealne.- dokańczam za niego a na moją twarz wkrada się szczery uśmiech, który on odwzajemnia. Pomiędzy nami panuję niezręczna cisza którą postanawiam przerwać.
- To... co teraz?- pytam.
- Sam do końca nie wiem. Może wybierzemy się gdzieś tak jak planowaliśmy zanim on... Przepraszam nie powinienem był o nim wspominać.- dokańcza ścierając pojedyncza łzę spływającą po moim policzku.
- Nie przejmuj się wszystko w porządku- szepczę - Z chęcią się gdzieś wyrwę, ale musisz mi dać godzinę na ogarnięcie tego co mam na sobie.
- Ależ wygląda pani pięknie, panno Castillo- mówi to jak król, powodując tym samym ogromny uśmiech na mojej twarzy.
- Dobra, dobra nie podlizuj się- odpowiadam cicho się śmiejąc.
- Ej, to ja tu chcę być miły a ty co? Foch!- udaje obrażonego.
Wywracam teatralnie oczami a następnie całuję jego polik.
- Leoś no nie obrażaj się.
Nie odpowiada, więc wstaję.
- Dobrze w takim razie nigdzie z tobą nie idę- mówię zgarniając ręcznik. Kieruję się do łazienki.
- Przepraszam- słyszę głos szatyna. Uśmiecham się zwycięsko i nic nie mówiąc wchodzę do pomieszczenia.





~50 minut później~



- Vilu pospiesz się bo w końcu tu zasnę i nigdzie nie pójdziemy- słyszę groźbę zza drzwi.
- Pięć minut i jestem gotowa- odpowiadam.
Zawijam ciało ręcznikiem a następnie podchodzę do umywalki i patrzę w swoje odbicie. Wzdycham na obraz, który mam przed oczami. Siniaki, zaczerwienienia.. Nienawidzę go za to co mi zrobił. Najgorsze jest to że mam świadomość że gdyby nie Leon mógł by mnie zabić. Pragnął tego. A może to i lepiej... Przynajmniej teraz nie musiałabym się zamartwiać czy aby na pewno Leon jest bezpieczny. Kogo ja oszukuję. Nam obojgu może się coś w każdej chwili stać. Jednak myśl że mam przy sobie kogoś tak wspaniałego jak szatyn uspokoją mnie. Wiem że będzie mnie chronił gotów oddać swoje życie dla mnie. I to jest ta druga strona tego całego labiryntu. Nawet jeśli próbowałabym go od siebie odsunąć nie potrafię. Jest jakaś niewidzialna siła która mnie do niego ciągnie. A ja poddaje się jej gdy tylko go widzę. To jest ekscytujące a zarazem przerażające. No bo czy można aż tak bardzie kogoś chcieć? Serce każe mi się cieszyć chwilą, rozum myśli odwrotnie. Podpowiada mi że z tego będą ogromne problemy. To wszystko jest zbyt trudne. Postanawiam oczyścić swój umysł, zapomnieć na chwilę. Iść za głosem serca. To ON jest teraz najważniejszy.
Wyciągam z szafki kosmetyczkę. Zazwyczaj nie maluję się zbyt mocno ale nie mogę nie chcę pokazywać się w takim stanie. Wyciągam odpowiednie rzeczy a następnie przystępuje do określonej czynności. Gdy kończę jestem zadowolona z efektu. Ran nie widać aż tak bardzo, oprócz kreski na lewym policzku której nie udało mi się do końca ukryć. Nawet nie wiem jak ona powstała. Możliwe że zrobiłam sobie to sama próbując się bronić. Nie wiem. Byłam zbyt przerażona żeby trzeźwo myśleć, pomimo że starałam się ukryć strach za wszelką cenę.
Włosy rozczesuję zostawiając je rozpuszczone. Są naturalnie po podkręcane co dodaje im "blasku".
Ubieram biały koronkowy komplet bielizny a na to zakładam kremową sukienkę sięgającą do kolan.
Na koniec psikam się moimi ulubionymi perfumami. Spoglądam w lusterko i stwierdzam że wyglądam całkiem nieźle. Mam nadzieję że spodoba się Leonowi.
Wychodzę z łazienki, zakładam buty pasujące do ubioru. Są to obcasy tego samego koloru co sukienka. Kieruję się do salonu gdzie mam nadzieję że znajduje się szatyn. Nie mylę się. Siedzi i ogląda jakiś serial. Gdy mnie zauważa lustruje mnie od góry do dołu. Rumienie się. Uśmiecha się do mnie po czym wstaje i podchodzi bliżej.
- Pięknie wyglądasz- mówi i całuje mój polik.
- Dziękuje, idziemy?- pytam zmieniając temat.
- Pewnie, panie przodem- odpowiada otwierając drzwi i jak na gentelmana przystało przepuszcza mnie pierwszą. Czuję jego wzrok na swoich pośladkach co nie wiem dlaczego wpływa na mnie bardzo dobrze. Mało powiedziane. Zaczynam jeszcze zgrabniej kręcić swym tyłkiem.
- Przestań- szepcze szatyn, na co ja uśmiecham się sama do siebie.
- Ale co ja robię?- droczę się z nim.
- Kusisz mnie - odpowiada a ja odwracam się gwałtownie w jego stronę.
- No niestety, musisz wytrzymać- mówię i pokazuję mu język. Wzdycha głośno.
Oboje kierujemy się do jego luksusowego auta. Nie wiem czy to BMW czy może jakieś inne cacko. Ale chyba sami rozumiecie, jestem kobietą i mam prawo nie być specjalistką w tej dziedzinie. Szatyn otwiera mi drzwi. Wsiadam i zapinam pasy. Chłopak obchodzi auto dookoła po czym sam wsiada na miejsce kierowcy. Ruszamy. Jedziemy do.... No właśnie nie mam zielonego pojęcia gdzie się wybieramy. Leon uparł się że ma być to niespodzianka. Nie chciałam się kłócić więc odpuściłam.
Opieram głowę o zimną szybę i już po chwili odpływam...






Czuję jak ktoś mnie szturcha w ramię. Otwieram swoje oczy. Zasnęłam. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to uśmiechnięty chłopak. Czy on musi być taki boski?
- Gdzie jesteśmy?- pytam zaspana.
- Chodź- mówi nie zwracając uwagi na moje wcześniejsze pytanie. Wykonuję jego prośbę. Wysiadam, a następnie kieruje się za nim. Idziemy jakieś pięć minut.
Gdy docieramy na miejsce jestem wniebowzięta.
Widok jest cudowny.
Nie trzeba pytać czy mi się tu podoba bo to widać.
Siadamy na kocu, który przypuszczam że został przygotowany gdy spałam. Zadowolona zaglądam do koszyka leżącego obok i wyciągam różne przysmaki. Tak swoją drogą to kiedy on je przyszykował..
Wszystko wygląda wyśmienicie. Widząc tyle jedzenia mój brzuch daje o sobie znać.
Wyciągam truskawkę z pojemnika i maczam ją w czekoladzie. Zadowolona szybko ją "pochłaniam".
Szatyn robi to samo tyle że z bananem. Po piętnastu minutach czuję że jestem pełna. Leon właśnie leży na kocu z rękami pod głową. Nie wiem czemu ale nachodzi mnie straszna ochota aby się do niego przytulić. To też robię. Kładę się obok a następnie przytulam do jego torsu.  Czuję bicie jego serca. Przy nim mam poczucie że jestem bezpieczna. Z jednej strony to jest takie wspaniałe a z drugiej boję się tego.






- Dziękuje za wspaniały dzień- mówię gdy stoimy przed moim domem.
- Nie ma sprawy. To czysta przyjemność.
W podziękowaniu całuję go delikatnie w prawy policzek. Gdy się od niego odsuwam patrzymy sobie w oczy. Nie mogę się powstrzymać. Wpijam się w jego wargi. Zarzucam ręce na jego szyję. Przez chwile zdziwiony nic nie robi ale po chwili łapie mnie w tali i przysuwa jeszcze bliżej siebie. Oddaje każdy pocałunek.
Co ja robię? Pytam się w myślach.




**************


Tak o to prezentuje się druga część rozdziału.
Przepraszam że pojawia się ona tak późno ale wiecie szkoła, więcej obowiązków. Jestem w drugiej klasie gimnazjum, wszystko jest nowe dlatego trzeba się spiąć. Do tego cały czas są jakieś kartkówki, sprawdziany. To dopiero październik a ja już mam po dziurki w nosie tej całej szkoły i chcę wakacje albo święta...
Poza tym nie było określonej ilości komentarzy. No ale zlitowałam się xdd


Pewnie zauważyliście że zaszły pewne zmiany. A mianowicie sposób pisania, osoba. Dlaczego? Już tłumaczę. Tak piszę mi się o wiele lepiej. Wiem co chcę napisać i przychodzi mi to z łatwością a wcześniej tak nie było. Ale mam nadzieję że przez to was nie zawiodę.


Śmiało piszcie czy podoba się wam opowiadanie w takiej formie czy może jednak wrócić do starej.


Miłego weekendu,
Buziaki,
Miśka Verdas.


ROZDZIAŁ 10- 8 KOMENTARZY I WIĘCEJ OD RÓŻNYCH OSÓB.

PS. Rozdział 10 ukażę się najprawdopodobniej we wtorek, ale nie obiecuję.
















7 komentarzy:

  1. Super super super rozdział
    Czekam na nexta :*
    martina-te-amo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny piękny świetny aż brak mi słów.
    No po prostu ZAJEBISTOŚĆ. <3
    Masz wielki talent.
    Kocham twojego bloga.
    A co do rozdziału to wręcz idealny.
    Pocałunek Leonetty razy 2.!!!

    Czego można chcieć więcej. ???
    Wszystko takie bajeczne.
    I romantyczne.
    Już nie mogę sie doczekać jak oni będą oficjalnie razem.

    Strasznie przepraszam że dopiero teraz komentuje.
    Ale spędziłam prawie półtora miesiąca w szpitalu i jakąś nie miałam ochoty komentować rozdział.
    Ale obiecuje że to się będę komentować na bieżąco.
    Z niecierpliwością czekam na nexta. ;*
    Te amo
    Madzia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem tu nowa ale przeczytałam każdy rozdział i teraz będę się brała za OS'y :)
    Widzę że masz wielki potencjał i nie możesz go zmarnować! Nie pozwolę!!
    Pozdrawiam, Martina :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeżeli chodzi o formę to podoba mi się taka jaka jest teraz bo w tamtej za dużo mieszałaś
      'Martina :*

      Usuń
  4. super rozdział !!!!!!dziewczyno ale ty masz wyobraźnie :)

    OdpowiedzUsuń