sobota, 31 maja 2014

Nie mam już siły.. [EDIT]


Coraz bardziej czuję że przestajecie mnie czytać..
Komentarze maleją to samo z wyświetleniami.
Sama nie wiem co robić..
Czy zawiesić bloga czy całkiem usunąć.
Po mimo że tego nie chcę, nie potrafię postąpić inaczej..
Wiem że piszę coraz gorzej..
Ale ludzie zlitujcie się.
Staram się jak mogę, doceńcie to..
Prosiłam o zagłosowanie w ankietach nie ma ani jednego głosu...
To samo z komentarzami.
Trudno mi to mówić, ale...
Jeżeli sytuacja się nie zmieni blog będzie usunięty..
Przepraszam, ale zrozumcie mnie..
Wszystko zależy od Was.
Zobaczcie na ostatniego OS'a ma 27 wyświetleń i jeden komentarz.
No właśnie dziękuje Ci  Mgda Piątkowska, bo jesteś chyba jedyną osobą która docenia moją pracę, dziękuje...
Wiem nie jestem idealna, obiecuję coś a potem przekładam ale staram się jak mogę aby wszystko było dodawane o czasie..

Przemyślcie to.
Chcecie abym odeszła to śmiało powiedzcie mi to, a jeżeli chcecie abym została to... Wystarczy głupi komentarz "zostań" bo znaczy więcej niż tysiąc jakichkolwiek słów.


Miśka Verdas

[EDIT] Słyszałam i widziałam na wielu blogach że ankiety nie działają.
Tak więc to nie ma sensu i je usunęłam.
Na następujące pytania odpowiadajcie tutaj.. pod tym postem.
1. Czy chcesz i weźmiesz udział w konkursie na OS'a lub Miniaturkę?
2. Czy chcesz abym dodawała zapowiedzi rozdziałów?
Odpowiadajcie następująco wpisując jedną odpowiedź:
1. Tak/Nie
2. Tak/Nie.

czwartek, 29 maja 2014

One Shot " Miłość, cierpienie, śmierć..."



Muzyka



Śmierć.
Trudno jest zdefiniować to słowo.
Jest ono koszmarne.
Najpierw jesteśmy smutni, zawiedzeni.
Z czasem popadamy w depresję, nie możemy przestać.
Przyciąga Nas jak narkotyk.
Robimy rzeczy, których nie zrobił by człowiek o zdrowych zmysłach.
Popełniamy błędy.
Może i żałujemy.
Wybaczamy, albo odchodzimy.
Ale jesteśmy tylko ludźmi.
Mamy prawo do pomyłek.
Z czasem zamienia się to w coś okrutnego.
Próbujemy zniknąć.
Czujemy że świat byłby lepszy gdyby Nas nie było.
Próbujemy się zabić.
Na różne sposoby.
Łykamy tabletki, tniemy się, wbijamy nóż prosto w serce...
Samobójstwo.
Wydaje się, że to łatwe tak po prostu chcieć odejść.
Ale jest to najtrudniejsza decyzja w naszym życiu.
Cięższa niż wybór zawodu, męża czy żony.
Zaważa ona na naszym dalszym życiu, lub jego braku.
Człowiek decydujący się na to został zraniony w życiu.
Nie może się pozbierać.
To jest trudniejsze od niego. 
Silniejsze.
Jednak to wszystko sprawdza się tylko do jednego, do drugiej osoby.
Niektórzy niewiedzą co to szacunek.
Że raniąc kogoś, ta osoba nie śmieje się tak jak my.
Wmawia sobie że jest beznadziejna. 
Nic nie warta.
I zabiera najcenniejszą rzecz...
Życie.
Dar, który ofiarował Bóg.
Trudno jest używać go w odpowiedni sposób.
Często coś psujemy.
Czasami świadomie, czasami przez przypadek.
Nie jeden z Was, chociaż raz zadał sobie Co ja tu robię? 
Czy jestem godzien życia? 
Czy tego nie spieprzę?
W tym wszystkim musimy pamiętać jedną rzecz.
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Staczając się, uczymy się na błędach.
Trzeba umieć podnieść się po upadku.
*********



Kolejny dzień.
Wydawać by się mogło, że jest taki jak cała reszta.
Idealny.
Nie spodziewała się niczego.
I wystarczyła tylko mała chwila.
Jedna wiadomość, która zniszczyła Jej życie.
Obróciło się ono o sto osiemdziesiąt stopni.
Jej mały świat, nagle rozsypał się na tysiąc kawałków.
I nie miał najmniejszej ochoty aby się naprawić.
Jak co roku wybrała się na badania. Wszystko szło idealnie dopóki lekarz nie wypowiedział słów, które zaważyły nad wszystkim. Nie spodziewała się tego. Piosenkarka, mająca kochającą rodzinę. Wspaniałego męża, prześliczną córkę. Jak w bajce. Ale nie ma bajek, bez potwora, który próbuje za wszelką cenę zniszczyć nam życie. Doprowadzić na do depresji. "Bardzo mi przykro, ale pani serce nie bije tak jak powinno. Będzie konieczny przeszczep." Słowa które w dalszym ciągu nie dają jej spokoju. Cały czas zadaje sobie pytanie dlaczego to ona? Czy nie dość w życiu nacierpiała? Jakie jeszcze los szykuje dla niej niespodzianki? Tak wiele tego, a brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Pustka. Nie miała pojęcia co teraz zrobi. Boi się powiedzieć Leonowi. Nie wie jak zareaguje. No bo jak by odszedł zabiłaby się od razu. Gdyby się załamał, obwiniałaby się. A gdyby został i był przy niej, miałaby poczucie winy, że nie może być wolny i mieć normalnej, zdrowej rodziny. Postanowiła nikomu nic nie mówić. Na razie. Dopóki nie znajdzie jakiegoś rozwiązania. Nie spodziewała się do czego może to doprowadzić... Ale nie może. Nie potrafi. Musi zachować to w tajemnicy. Przynajmniej na razie.


Dwa miesiące później....

Jej stan zdrowia pogarsza się z dnia na dzień. Staje się słabsza. Ta choroba wyjada z niej wszystkie siły. Wciąż nie ma dawcy. A zostało już mało czasu. Dokładnie 61 dni, odkąd dowiedziała się o swojej "śmierci". Nie powiedziała mu. No bo jak miała to zrobić? Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy i tak po prostu powiedzieć "Leon, jeżeli nie przeszczepią mi serca, umrę." Nie, to w ogóle nie wchodziło w grę. Za bardzo go kochała, aby powiedzieć mu to prosto w twarz. Jednak on musi to wiedzieć. Jest jej mężem, powinien. Ma do tego prawo. To on pociesza ją gdy jest smutna, cieszy się razem z nią. Wspólnie się wygłupiają. Jest dla niej mężem, bratem, ojcem i przyjacielem w jednej osobie. Czuje, gdy coś złego się dzieje. Gdy coś jest nie tak. Nie może go już dłużej okłamywać. Musi stawić temu czoła. Rozsądnym rozwiązaniem było napisanie listu. To będzie o wiele łatwiejsze. Nie zastanawiając się długo chwyciła za długopis i kartkę.

" Drogi Leonie!
Na pewno dziwi Cię fakt, że piszę do Ciebie list. Możesz pomyśleć, że jestem dziwna, ale po prostu nie umiałam inaczej. Przepraszam. Za to, że nie mówię Ci tego w twarz. Po tym co za chwilę przeczytasz, możesz mnie znienawidzić, zostawić mnie. Ale ja to zrozumiem. Jednak chcę abyś pamiętał, że mimo wszystko kocham Cię nad życie. I zrobiłabym dla Ciebie wszystko. Jesteś moim tlenem. Bez Ciebie moje życie nie miałoby sensu. Może i kłócimy się od czasu do czasu, ale po mimo wszystko potrafimy sobie wybaczyć. Ty jesteś jedynym mężczyznom w moim życiu. To Ty jesteś na całe życie. Jesteś całym moim sercem. Chociaż nie. Bo co to za dowód, który za chwilę może przestać bić. Nie wiem, czy cokolwiek z tego rozumiesz. Ja też się w tym gubię. Ale wolę powiedzieć to teraz, póki nie jest za późno. Leonie, ja.... W każdej chwili mogę umrzeć. Moje serce nie pracuje tak jak powinno. Moje życie się kończy. Ale dla Ciebie zaczyna. Chcę abyś znalazł sobie jakąś dziewczynę, w przyszłości żonę. I żebyście razem wychowywali naszą córkę. Bądź szczęśliwy i zakochany. Zabawne. Te słowa, te zdania brzmią jak pożegnanie. Ale nie martw się. Jeszcze się zobaczymy. Obiecuję.


Na zawsze, Twoja Violetta. "

Nie była do końca przekonana czy aby na pewno dobrze robi. Ale to jedyna szansa. Inaczej mu tego nie przekaże. Schowała list do koperty podpisała jedynie imieniem "Leon" i zeszła na dół trzymając ją w ręce. Jej córka własnie spała, a mąż był w pracy. Mogła jeszcze raz przemyśleć wszystko na spokojnie. Chociaż to chyba niemożliwe. Co jeśli mnie zostawi? Przecież ja go kocham. Nawet się nie obejrzała, a minęły już trzy godziny. Przez cały ten czas siedziała na kanapie i patrzyła w jeden punkt na ścianie. 18.00. Zaraz wróci Leon. Coraz bardziej się denerwowała. Bała się. Strasznie się bała. Wiedziała że musi się uspokoić chociaż trochę, ale to było zbyt trudne. Nagle usłyszała jak drzwi się otwierają, a w nich ujrzała uśmiechniętego Leona. Gdy tylko go ujrzała zerwała się z miejsca. On powoli do niej podszedł i musnął jej policzek.
- Witaj skarbie - powiedział ukazując rządek białych zębów. Ona nic nie odpowiedziała tylko spojrzała na niego. W Jej oczach ujrzał ból, smutek, cierpienie, strach. Przeraził się. Nie wiedział czym to było spowodowane.
- Vilu czy coś się stało?- zapytał głosem pełnym troski. Nie wyobrażała sobie że już nie długo może go nie usłyszeć. Że nie będzie jej przy nim. Że nie będzie jej pocieszał, tulił na dobranoc. Szeptał jej miłych słówek. Że już nigdy go nie pocałuje, nie przytuli. Że nie będzie mogła mu powiedzieć jak bardzo go kocha i potrzebuje. Że jest Jej całym światem. Mimowolnie po Jej policzku spłynęła jedna parząca łza pełna rozpaczy. On coraz bardziej się martwił. Nie miał pojęcia co się wydarzyło. W Jego głowie rodziły się straszne scenariusze. Ale nie spodziewał się, że to będzie aż takie bolesne.
- Violetta powiedz coś. Martwię się. - znów cisza, która tak strasznie go raniła - Słyszysz?! - tym razem krzyknął. Było to spowodowane wszystkimi emocjami jakie rodziły się u niego w środku. Ona w dalszym ciągu nie odpowiadała. Nie pewnie wyciągnęła rękę z kopertą w Jego stronę. Chłopak zdezorientowany całą sytuacją zabrał ją od dziewczyny. Przeczytał na niej swoje imię i delikatnie otworzył. Gdy miał już zacząć czytać zawartość listu Violetta dotknęła jego ręki.
- Usiądź - powiedziała patrząc w Jego oczy. On zrobił to, o co go prosiła. Nie mógł uwierzyć w to co właśnie przeczytał. Po Jego policzkach spływały łzy. Tak właśnie. Leon Verdas płakał. Spojrzał na ukochaną.
- Przepraszam - szepnęła niemalże niesłyszalnie. Ale on to usłyszał. Pokręcił przecząco głową, zabrał kawałek papieru i wybiegł z domu. Nie wiedział celu. Biegł przed siebie. Chciał uciec od problemów. Jak najdalej. Nie był w stanie pogodzić się z tym, że Jego całe życie może tak po prostu odejść. Czym zawiniła że los tak okrutnie ją potraktował? Czym on zawinił? Chcieli stworzyć kochającą i szczęśliwą rodzinę. Co im na to nie pozwoliło? Czy zrobili coś złego? Nie! To przypadek. Jeden na sto. Pech.
Nawet nie zauważył gdy dotarł na ławkę. Wydawała się nie różnić od pozostałych. Ale miała w sobie coś niezwykłego. To była ich ławka. To tutaj się poznali. To w tym miejscu pierwszy raz ją pocałował. W tym miejscu dowiedział się że zostanie ojcem. To tutaj zgodziła się zostać Jego żoną.


Tak dużo wspomnień. Ona cała. Jej dotyk, smak. Każdy detal. Nigdy tego nie zapomni. Jest drugą najważniejszą kobietą w Jego życiu. I nic, ani nikt tego nie zmieni. Nawet jakaś głupia choroba.

"Leonie, ja.... W każdej chwili mogę umrzeć. Moje serce nie pracuje tak jak powinno. Moje życie się kończy. Ale dla Ciebie zaczyna. Chcę abyś znalazł sobie jakąś dziewczynę, w przyszłości żonę. I żebyście razem wychowywali naszą córkę. Bądź szczęśliwy i zakochany."


Słowa które bez przerwy chodziły po Jego głowie. Nie rozumiał jak w ogóle mogła napisać żeby znalazł sobie kogoś innego. Przecież doskonale wie że jest jedyna. Miłość. Pierwsza, ponad śmierć. Czyżby zapomniała o najpiękniejszym przykładzie tego wszystkiego? Czy nie pomyślała o ich córce? W końcu to ona jest owocem ich miłości. Nikt inny, Ona.

Musiał z nią porozmawiać. Teraz. Na pewno było jakieś rozwiązanie. Musiało być. Był zdeterminowany. Zrobiłby dla niej wszystko... Zerwał się z miejsca i szybko pobiegł w stronę domu. Dopiero teraz uświadomił sobie że zostawił ją bez żadnego słowa. Musiał to przemyśleć na spokojnie. Ale nic Jej nie powiedział. A jeżeli jest już za późno? Jeśli ona już nie żyje? Jak nie wytrzymała.... Czuł jak Jego oczy zastępują szklanki. Miał ochotę rozpłakać się jak małe dziecko które nie dostało wymarzonej zabawki. Ale musiał być silny. Dla niej, dla nich. Na miejscu był w dziesięć minut. Wpadł do domu i zobaczył ją leżącą na Ziemi. Podbiegł do niej i sprawdził czy oddycha. Żyła. Nie myśląc długo zadzwonił po pogotowie. Zabrali ją niestety Jego nie mogli. Takie były procedury. Zadzwonił po Francesce aby zaopiekowała się Martiną. W między czasie zadzwonił po taksówkę. Nie był w stanie prowadzić. Przez całą drogę pośpieszał kierowcę, wydzierając się na niego. Gdy tylko dojechali wybiegł z auta i skierował się do ogromnego budynku. Zaczepił ordynatora dyżuru.
- Panie doktorze co z Violettą?
- Pan Leon Verdas?- zapytał lekarz.
- Tak- odpowiedział szybko i pewnie.
- Proszę za mną...
Szli przez długi korytarz aż dotarli do małego białego pomieszczenia. Widniała na nim tabliczka "Ordynator szpitala" - Proszę niech pan siądzie.- zaproponował lekarz.
- Nie dziękuje, co z nią?- zapytał lekko poddenerwowany szatyn- Tylko niech pan od razu przejdzie do sedna.
- Dobrze, więc z panią Violettą nie jest za dobrze.- mówił to wolno ze spokojem.
- Ile Jej zostało, w razie gdyby nie pojawił się dawca?- spytał wprost chłopak.
- Trzy dni.
- A czy mogę ją zobaczyć?
- Tak oczywiście proszę za mną.
Zatrzymali się tuż przed salą 365.
Wahał się.
Nie wiedział czy jest na tyle odważny.
Ale przecież Jej nie zostawi.
No dalej rusz się debilu. W końcu to z Twojej winy.
Nacisnął niepewnie klamkę i wszedł to pomieszczenia. Podszedł bliżej.
Leżała cała blada z lekkim uśmiechem, patrząc na sufit.
Usiadł na krzesełku obok łóżka i ujął Jej rękę.
Ona tylko spojrzała na Niego swoimi zapłakanymi, opuchniętymi czekoladowymi oczami.
Czuł jak wielka gula staje mu w gardle nie pozwalając wydusić ani jednego słowa.
Nie odzywali się do siebie jedynie patrzyli.
Byli w amoku jeszcze pięć minut.
Gdy nagle Leon zaczął niepewnie. 
- Vilu... Ja przepraszam. Nie chciałem żebyś pomyślała że Cię zostawiam. Po prostu musiałem to wszystko na spokojnie przemyśleć. Zrozumieć i...- chciał dokończyć ale Ona się wtrąciła
- Pogodzić się z tym- powiedziała bezsilnie.
- Nie prawda!- krzyknął- Nawet tak nie mów, nigdy się z tym nie pogodzę, nigdy. Kocham Cię i nie pozwolę Ci odejść rozumiesz? Będę walczył, my będziemy walczyć- powiedział uciszając swój ton.
Uśmiechnęła się do niego lekko. 
- Ja Ciebie też.- szatyn delikatnie musnął jej miękkie wargi. Czuł jakby cały chłód który obarczał Jej ciało przeszedł na niego. A ona poczuła się zdrowa.Tylko on potrafił to zrobić nikt więcej.
- Leon?...- zapytała
- Tak?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Za ile umrę?- nie spodziewał się że coś takiego powie. Myślał że nie będzie musiał udzielać Jej takiej odpowiedzi. Nie chciał, była dla niego bardzo ważna.
- Nie pozwolę Ci na to, nie pozwolę.- odpowiedział troskliwie.
- Proszę.. Obiecaj mi coś- wyszeptała.
- Wszystko.
- Pamiętaj o mnie, proszę.
- Nigdy nie zapomnę. Obiecuję.- po Jego policzku spływały łzy.
- Wiesz kochanie muszę już iść, przyjdę jutro. Kocham Cię najmocniej na świecie- powiedział.
Ona w odpowiedzi pocałowała go namiętnie. Pocałunek trwał dopóki nie zabrakło im powietrza.
- Ja Ciebie też.- wyszeptała mu to prosto w usta. Przyjemny dreszczyk przeszedł przez całe Jego ciało.
Gdy tylko wyszedł skierował się do domu. Jak już dotarł w progu ujrzał zdenerwowaną Francesce. Martwiła się. W końcu chodziło o Jej przyjaciółkę. Nie zadawała zbędnych pytań gdy zobaczyła jego oczy. Po prostu go przytuliła i poszła.
Załamany udał się do pokoju Martiny. Ujrzał ją śpiącą. Na sam widok lekko się uśmiechnął. Potem poszedł się wykąpać. Chciał pod prysznicem zmyć z siebie wszystko. Cały dzisiejszy pechowy dzień. Aby to się nigdy nie wydarzyło. Po umyciu się, położył się do ich wspólnego łóżka. Nie mógł zasnąć. Wąchał jej poduszkę. Tak ślicznie pachniała, nią. I możliwe że za parę dni już więcej nie poczuje Jej perfum. Nie zobaczy Jej... Dość długo nie mógł zasnąć. Starał się znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie. Chciał coś zrobić. Aby przeżyła. Może znajdzie się dawca? Przecież jest pierwsza na liście. Myślał...

*********

Następnego dnia przyszedł do Niej z samego rana. Śmiali się, wygłupiali. Rozmawiali i całowali. Nikt im nie przeszkadzał. Chcieli być szczęśliwi. Mieć siebie. Nawzajem. Cieszyć się swoją bliskością. Ale w środku oboje się bali. Wciąż nie było dawcy. Po mimo że Ona nie wiedziała kiedy miała odejść czuła to. Nie chciała tego okazywać ale była coraz słabsza. Jednak szatyn za dobrze ją znał. Wiedział kiedy jest smutna, wesoła, zła.. Nie ważne co by się wydarzyło tylko On potrafił ją pocieszyć.
Nawet nie zauważyli gdy zrobiło się późno. 
- Przyjdziesz? Obiecujesz?.. 
- Tak. Na pewno. Ale wieczorem, muszę iść z małą do lekarza na badania.
- Pozdrów ją ode mnie. 
- Dobrze. Żegnaj słońce.
Na pożegnanie namiętnie ją pocałował. Jakby chciał w tym pocałunku przekazać wszystkie swoje uczucia jakimi nią darzył. 
- Kocham Cię Violetto i nigdy nie przestanę. Nic nas nie rozdzieli.- Musną Jej policzek. I już miał odchodzić gdy cofnął się i posłał w Jej stronę najpiękniejszy uśmiech na świecie. 

Dzień później szatynka strasznie się nudziła. Nie mogła się doczekać aż zobaczy swojego ukochanego. Aż posmakuje Jego ust, przytuli się do niego.Nieoczekiwanie do sali wpadł rozpromieniony lekarz.
- Mamy dawcę!- krzyknął na całą salę- Proszę przygotować pacjentkę do operacji- to zdanie skierował do pielęgniarki która właśnie weszła na salę. 
- Dobrze.- odparła. 

~~ Pół godziny później ~~

Słyszysz Leon? Będę z Tobą, już do końca życia. Były to ostatnie słowa które pamiętała. Potem już tylko sen. Głęboki sen. 

- Halo, pani Violetto słyszy mnie pani?- usłyszała dobrze znany Jej głos.
- Tak, tak ale gdzie jest Leon?- spytała osłabiona.
- Pan Verdas on.... Prosił przekazać pani tą kopertę.
Mężczyzna przekazał niebieską kopertę dziewczynie na której widniało Jej imię po czym wyszedł z pomieszczenie.
Niepewnie ją otworzyła i zaczęła czytać jej zawartość.

" Słońce!
Na samym początku chcę abyś wiedziała że strasznie Cię kocham. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nigdy o Tobie nie zapomnę. Jeżeli czytasz teraz ten list to znaczy że operacja się udała. I żyjesz. Zapewne zauważyłaś że mnie przy Tobie nie ma. Ale część mnie tam jest. Nie chodzi mi tu o duszę. Proszę Cię, zrób coś. Dotknij serca. Słyszysz? Ono bije, tylko dla Ciebie. Tak to moje serce. Musiałem to zrobić. Nie przestanie. W końcu jesteś moim całym życiem. Nie mogłem pozwolić Ci abyś odeszła. Nie przetrwałbym tego. Pamiętaj o mnie. Wiedz że Cię kochałem. I będę tak długo, jak Twoje nowe serce będzie biło. W przyszłości się spotkamy, obiecuję Co to. Po mimo wszystko będę przy Tobie. Zawsze. Nasza miłość była prawdziwa, jedyna. Wciąż kwitnie. Oddając część siebie Tobie chciałem pokazać Ci że jesteś całym moim światem. To że Ciebie spotkałem jest najpiękniejszą rzeczą w moim życiu. A bez Ciebie to nie miałoby sensu.Ta decyzja nie była łatwa. Myślałem nad tym długo. Zrobiłem to co czułem. Nie to co uważałem za słuszne, tylko szedłem za głosem serca. Nigdy nie zapomnę Twojego dotyku, smaku Twoich ust, Twojego ciała, głodu, twarzy. Całej Ciebie. Kocham Cię.... Pożegnałem się już z wszystkimi, i tak jak obiecałem że wrócę to wrócę. Kiedyś się spotkamy. Nasza miłość będzie wieczna. 
Twój i tylko Twój Leon :* "

Zaczęła płakać. Odszedł. Pokazał jak bardzo ją kocha. Ale Ona tak nie chciała. Wolała aby żył. 
-NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
Krzyczała na całą salę. Do pomieszczenia od razu wbiegła grupa lekarzy.
- Pani Violetto proszę się uspokoić, to niebezpieczne. 
Ona krzyczała jeszcze bardziej.







Miłość która zwyciężyła wszystko.
Miłość prawdziwa.
Pomimo śmierci wygrali.
Teraz, są niezwyciężeni. 
Kochają się.
Są razem. 
Nikt ani nic już nigdy ich nie rozdzieli.
Nigdy. 
" Idę do Ciebie Leon "
Raz, dwa, trzy...


♠♠♠♠
Witajcie kochani..
Jest to OS, który zajął pierwsze miejsce w konkursie u Cheryl..
Tak strasznie się cieszę :*
To niezapomniane uczucie gdy możesz coś osiągnąć.
Gdy ktoś docenia Twoją prace..
Jestem z siebie dumna :D
Dziękuje Ci Karola, za wszystko, za to że jesteś że doceniasz moją prace, trud, że czytasz.. :***
Dziękuje Wam wszystkim..
Czytajcie i komentujcie, doceńcie to...


Co do rozdziału nie wiem kiedy.
Raczej jutro.
Na pewno, dzisiaj nie mam czasu..
Jednak nie jestem pewna.
Wiem mieszam, ale myślałam że jutro będę miała sporo czasu na pisanie a okazało się że idę z przyjaciółką do kina..
Tak więc wyczekujcie ..

Trzymajcie się,
Miśka Verdas :3

środa, 28 maja 2014

To znowu ja


Piszę...
Bo mam do Was prośbę.
Na pewno nie raz słyszeliście tutaj o blogu Cheryl..
I znowu o nim usłyszycie..
Jest coś co jest dla mnie ważniejsze niż ja i mój blog..
Wiecie ostatnio coś się zmieniło..
Kiedyś na blogu Cheryl pod rozdziałami było po 20 komentarzy jak nie więcej..
Teraz są po 2 lub 3..
Nie mogę na to patrzeć.
Ta dziewczyna ma ogromny talent.
Jest według mnie jedną z najlepszych bloggerek.
A teraz przez Nas chce odejść.
To prawda ja też zwiodłam, przestałam komentować..
Ale ja to nadrobię.
Nawet nie wiecie jak ona się czuje.
Jak to wszystko przeżywa.
Blog jest dla niej czymś więcej, dzięki niemu może odpocząć od rzeczywistości.
Jednak postanowiłam coś.
Jeżeli ta sytuacja się nie poprawi, u niej z komentarzami.
Ja...
Ja.. odejdę.
Zawieszę bloga.
Nie wiem, na pewno coś się stanie.
Wiem że większość z Was będzie miała w dupie to czy odejdę czy zostanę.
Ale błagam Was nie pozwólcie odejść Cheryl.
Pozwólcie rozwijać się Jej blogowi, który jest świetny.
Chociaż raz wysłuchajcie mojej prośby.
Jeżeli czytasz obojętnie czy jesteś "anonimkiem" czy masz konto, wejdź na bloga Cheryl który znajdziesz  TUTAJ

Nie proszę Was o nic więcej, błagam pomóżcie Jej..
Ona chce odejść!
Nie pozwólcie na to..

Miśka Verdas..

Nudy, informacje, a może konkurs?

Witajcie misie :*
Jestem dzisiaj strasznie szczęśliwa, bo moje oceny jak na razie są takie jakbym chciała, została mi jeszcze jedna ocena do poprawienie i basta!
Jestem z siebie dumna..
W ogóle w mojej klasie jest 28 osób z czego 14 jest zagrożonych z historii,
ah ta ogólna :D
( oczywiście nie obrażając innych klas ogólnych xD)
wtf O.o
Dobra chyba przynudzam..
Ale nie z tym tutaj przychodzę..

Informacje: 
Rozdział, a właściwie druga część pojawi się jutro. 
Oczywiście kwestia tego o której godzinie wrócę do domu.
Jak nie to oczekujcie go w piątek, ale raczej pojawi się jutro.
Jednak nie chcę nic obiecywać.

Pomyślałam że może dam Wam mały przedsmak tego co się wydarzy..
No to proszę:

- No proszę wielki książę raczył ruszyć swój tyłek i zejść na dół.- takie słowa usłyszał już na samym wejściu.
- Tak przyszedłem i co jak co ale do księcia mi daleko, tatusiu- rzucił oschle.
- Ty gówniarzu! Dlaczego jesteś taki durny?! Nie rozumiesz co to szacunek? Dla Ciebie liczą się tylko burdele i kluby nocne, a przebywasz z nami po to aby zyskać kasę! Ale wiedz że to się zmieni. Tak samo jak Ty! Od dzisiaj nie dostaniesz ode mnie ani grosza! Nie mam już syna!- wykrzyczał zdenerwowany ojciec.

Teraz wystarczy poczekać na nexta..
A okaże się o kim był ten fragment, czego dotyczył i co zdarzy się później..
A co do rozdziału 7 ( tak brawo Miśka, jeszcze nie dodałaś do końca 6 a już się bierzesz za 7, no ale dobra tam) nie mam pojęcia kiedy się pojawi..
Planowałam przed nim dodać OS'a który jest na konkursie u Cheryl, trzeba tylko poczekać do końca na wyniki..

Kieruję do Was pytanie, będzie też ankieta..
Czy chcecie abym dodawała takie małe zapowiedzi rozdziału, jak powyżej? 
Jeżeli tak to zapraszam do ankietki i piszcie w komentarzach tak.


Kolejna sprawa.
Myślałam o konkursie..
Na OS'a albo Miniaturkę.
Jak kto woli.
Ale nie jestem pewna, bo nie chcę dostać dwóch prac.
Pamiętajcie konkurs się odbędzie jeżeli będą co najmniej 3 pracę.
I tutaj pojawia się kolejne pytanie.
Czy chcecie konkurs na OS'a lub miniaturkę?
Jeżeli tak to zapraszam do ankietki i piszcie w komentarzach Yes. 

A teraz już nie zanudzam i do zobaczenia,
trzymajcie się i poprawiajcie oceny leniuszki :3

Miśka Verdas

Ps. Zapomniałam o najważniejszym..
Dziękuje za te wszystkie komentarze i wyświetlenia, to dla mnie wiele znaczy :** 

niedziela, 18 maja 2014

INES!!


NIE WIERZĘ ŻE INES JEST TAKA GŁUPIA..
JAK MOŻNA KOPIOWAĆ CZYJĄŚ PRACE?
JAK?!?!?!!?
TO JEST BRAK SZACUNKU DO SAMEJ SIEBIE, DO RODZICÓW.
RZECZ PROSTA, NIE TWOJE NIE TYKAJ.
A JEŻELI NIE MASZ POMYSŁÓW NA BLOGA TO PO PROSTU ZNIKNIJ Z BLOGGERA.
JAK MOŻNA CZUĆ SIĘ DOBRZE KOPIUJĄC CZYJĄŚ PRACE?
NIE OBRZYDZA CIE TO??
DO CZEGO TY DĄŻYSZ DZIEWCZYNO?!
CO CHCESZ PRZEZ TO OSIĄGNĄĆ!?
SUKCES?
HAHAHA DOBRE, NIE ROZŚMIESZAJ MNIE.
TO JEST PODŁE..
ALE WIDOCZNIE TY TEGO NIE ZROZUMIESZ BO JESTEŚ ZA "MĄDRA"
SZKODA MI CIE,. SZKODA MI TWOICH BLISKICH.
NA PEWNO NIE CHCIELIBY ABYŚ SIĘ TAK ZACHOWYWAŁA.
NIE MASZ NAWET SZACUNKU ABY SPOJRZEĆ PRAWDZIE I PRZYZNAĆ SIĘ DO BŁĘDU..
GDY JESTEŚ ZMUSZONA DO USUNIĘCIA BLOGA, CZEKASZ A POTEM ZAKŁADASZ NOWEGO..
NISZCZYSZ SIEBIE.
NIE WIDZISZ CO LUDZIE O TYM SĄDZĄ?
NIE BOLI CIE TO JUŻ ŻE NAZYWAJĄ CIE TAK JAK CIE NAZYWAJĄ.
A NIE PRZEPRASZAM, SAMA TEGO CHCIAŁAŚ.
PEWNIE, BO NAJLEPIEJ JEST SŁYSZEĆ KRYTYKĘ.
JAK SIĘ COŚ KRADNIE.
COŚ W CO KTOŚ WŁOŻYŁ DUŻO PRACY I SERCA.
I CO TY MYŚLISZ?
ŻE JAK ZAŁOŻYSZ BLOGA DLA ZAPROSZONYCH DO NIKT SIĘ NIE BĘDZIE CZEPIAŁ?
WIESZ CO CI POWIEM?
CHCIAŁABY ZOBACZYĆ AŻ PEWNEGO DNIA KTOŚ NAPISZE COŚ TAK PRZYKREGO ŻE ZROZUMIESZ SWÓJ BŁĄD.
KIEDYŚ TO DO CIEBIE DOTRZE.
ALE LUDZIE I TAK BĘDĄ CIE "HEJTOWAĆ"
BRAWO OSIĄGNĘŁAŚ SUKCES..
NAJNIŻSZY POZIOM NA JAKI MOGŁAŚ SIĘ STOCZYĆ!

A TERAZ KIERUJĘ DO WAS PROŚBĘ KOCHANI.
NIE POZWÓLMY NA TO!
NIECH ONA W KOŃCU ZROZUMIE !
PISZCIE, KOMENTUJCIE.
WSZĘDZIE, POD TYM POSTEM, NA BLOGU NATH KTÓRY ZNAJDZIECIE TUTAJ
PISZCIE CO O TYM SĄDZICIE, NAWET DO SPRAWCZYNI!
MOŻE COŚ W TEJ JEJ GŁÓWCE SIĘ W KOŃCU ROZJAŚNI.
NIE POZWÓLMY NA TO ABY WYGRAŁA I PRZEZ NIĄ ODESZŁA TAKA WSPANIAŁA PISARKA JAK NATH JAK I WIELE INNYCH..
DALEJ! STOP KOPIARSTWU!

sobota, 17 maja 2014

Załamka + info

Hejka,
Zawiodłam się. Dlaczego Cheryl dostała tylko trzy prace??
Prosiłam!? Prosiłam!?
Myślałam że się postaracie, dla mnie jak i dla niej..
Jest mi przykro, myślałam że mogę na Was liczyć..
Ja rozumiem że nie macie czasu, ale chociaż się postarajcie coś napisać, ważne są chęci..
To może inaczej, żeby nie krzyczeć ani nic takiego...
Każdy chętny kto chociaż się postara niech napisze pod tym postem komentarz w stylu
" Ja spróbuję" czy "Wezmę udział"
Może być nawet głupia kropka...
Na prawdę jest to ważne, nie chcę aby się zawiodła bo to Jej pierwszy konkurs ..

Proszę :*



~~~~~~~~~

Co do rozdziału..
Nie wiem kiedy będzie, mam pomysły, chęci ale brak jakiejkolwiek weny..
Tak więc czekajcie,
Może pojawi się jutro, może we wtorek, a może za tydzień..
Nie wiem..

A teraz zmykam,
nie zanudzam i do zobaczenia :**

Miśka Verdas 

środa, 14 maja 2014

Rozdział 6 Część pierwsza: Obietnica.







Ten rozdział dedykuję osobie która w kilka tygodni stała się jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Wystarczyło dwadzieścia parę dni... Była, jest i będzie przy mnie. Nie pozwala mi zrobić czegoś głupiego. Potrafi mnie wysłuchać, wesprzeć. Codziennie pisząc do niej na mojej twarzy widnieje uśmiech. Wygłupiamy się, śmiejemy, gadamy... Może i połowa z Was określiła by Nas jako debilki czy idiotki, ale na tym po prostu polega przyjaźń. Pamiętam naszą pierwszą rozmowę. Taką "na żywo". Pomimo że obie się bałyśmy reakcji drugiej osoby po paru słowach pojawił się śmiech. Po prostu dziękuje Ci mój mężulku :**


Za wszystko. Wiedz że Cię kocham... Nawet nie zdajesz i Wy nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo dziękuje Bogu za nią, za Ciebie. Tak właśnie ten rozdział chcę zadedykować Cheryl... Dziękuje i przepraszam. Mam nadzieję że napisałam go tak jak byś chciała go widzieć. Hihi no może prawie xD
Chcę abyście wszyscy tutaj zgromadzeni wiedzieli że rozdział jest dzięki Karolinie i jest dla niej...
Bo.. A z resztą nie zanudzam, miłego czytania...



DO TEJ CZĘŚCI POLECAM PIOSENKĘ HURT :*
***

Gdzieś w oddali stoi dziewczyna. Ubrana w kolorową sukienkę. Wydaje się być szczęśliwa. Ale to tylko pozory. Cierpi tak strasznie cierpi. Dowiedziała się właśnie że Jej ojciec.. że Ona. Jej miało nie być. Jest dzieckiem z gwałtu. Ona przypomina swojej mamie te złe chwile. Gdy Jej to robili. Nie może się z tym pogodzić. Powiedziała Jej że chciała usunąć ciąże. Czyli wszystko miało potoczyć się inaczej. Jej miało nie być. Możliwe że nigdy nie poznała by znajomych, rodziny. Nigdy nie została by pokochana. Nie wiedziałaby co to życie. Przez Jej ciało przeszedł dreszcz obrzydzenia. Poczuła się jak Jej mama wtedy. Chciała uciec. Odejść. Nigdy nie wrócić. Zaczęła krzyczeć. Na cały głos. Chciała aby cały świat dowiedział się o Jej cierpieniu. Czyli ona nigdy nie miała ojca. Dziadka, babci.. To wszystko Jej wmawiano. A dowiedziała się tego dopiero po śmierci matki. Szła. Przez las. Było ciemno i zimno. Ale ją to nie obchodziło. Mógł ją ktoś napaść i zabić. Ona byłaby mu za to wdzięczna. Nagle usłyszała kroki. Obejrzała się. Zauważyła jedynie postać mężczyzny z nożem w ręku. Zlękła się. Biegła. Jak najdalej. On był tuż za nią. Rzucił się na nią. Szarpała się, wyrywała. To nic nie dało. Zasnęła.. Odeszła do krainy cudów... Pełnej miłości, szczęścia... 
- Przepraszam....
- Mama?- zapytała cała zapłakana.
- Przepraszam...


- Mamo!!- krzyczała na cały głos. Była cała zapłakana. Słyszała jedynie swój szybki oddech. Nie wytrzymała. Pobiegła to toalety, chwyciła za żyletkę ojczyma. Jedna kreska.. Druga.. Krew.. Wspomnienia. Sen. To wszystko tak nagle w nią trafiło. Miała ochotę się zabić. O wszystkim zapomnieć. Rzuciła zakrwawioną żyletkę prosto w drzwi, które zamazały się krwią. Opadła na podłogę. Odpłynęła.. Do nowego miejsca...


Następny dzień...

Otworzyła zaspane powieki. Nie wiedziała do końca co stało się w nocy. Podniosła się do pozycji siedzącej. Poczuła silny ból ręki. Spojrzała na nią. Było widać lekkie ślady krwi i rany, które pozostaną tam długo. Wstała, otrzepała się i spojrzała w lustro. Miała podkrążone oczy, czerwone policzki... Potrzebowała świeżego powietrza. Odpoczynku, spaceru. Wykonała wszystkie poranne czynności, a następnie udała się do swojego pokoju. Tam wybrała odpowiedni zestaw. Była ładna pogoda więc ubrała długą błękitną sukienkę, a do tego dobrała różową cienką kamizelkę. Twarz ozdobiła pudrem, aby zakrył jej smutek i cierpienie. Na oczy nałożyła czarną kredkę, a rzęsy podkreśliła maskarą. Usta przejechała błyszczykiem, zabrała torebkę i wyszła. Nie miała pojęcia dokąd się kieruje byle jak najdalej od tego strasznego miejsca. Pomimo że Dorian wyjechał i miała spokój, u niej jak zwykle coś musiało się popsuć. Tym razem był to sen. Przemierzała uliczki ogromnego parku w BA, gdy nagle przeszła obok ławki. To tutaj poznała wczoraj Jego, Leona. Była tak zamyślona że nie zauważyła postaci która tam siedziała. Przeszła ławkę i już miała ruszać dalej gdy nagle ktoś gwałtownie pociągnął ją za nadgarstek odwracając tym samym w swoją stronę. Syknęła z bólu. Dopiero po chwili zauważyła że tą osobą był nie kto inny jak Leon.
- Przepraszam nie chciałem, a tak w ogóle czekam na Ciebie jakieś dziesięć minut gdzie byłaś?- zapytał.
Cisza. Głucha cisza. Nie odpowiedziała no bo niby co, że zapomniała? Nie to nie wchodziło w grę. Udało Jej się jedynie wymusić delikatny uśmiech.
- Coś się stało?- spytał z głosem pełnym troski. Ona odruchowo zacisnęła rękę na nadgarstku, który był doskonale schowany. Nie chciała aby zobaczył co sobie zrobiła, nie wiedziała jaka byłaby Jego reakcja, jednak on to zauważył. Chwycił delikatnie Jej dłoń i podwiną rękawek. To co zobaczył zupełnie go zdziwiło. Przejechał delikatnie opuszkami palców po ranach. Spojrzał prosto w Jej oczy. Widział w nich smutek, ból, cierpienie. Musiał dowiedzieć się co takiego się wydarzyło. Znaczyła dla niego za dużo, pomimo że znali się dopiero jeden dzień.
- Dlaczego?- zapytał po raz kolejny.
- Wiesz, czasami życie układa się nie tak jakbyśmy chcieli. Wszystko zaczyna się pieprzyć. Spadamy w dół, staczamy się. Nikt ani nic nie może nam pomóc. Popadamy w depresje, jesteśmy bliscy śmierci.- spojrzała na niego i kontynuowała- Tak samo jest ze mną. Straciłam mamę, jedyną bliską mi osobę... Zostawiła mnie, samą z tyranem i gwałcicielem. Nie wiem co to szczęście, nie ma dnia abym się nie bała, zawsze coś źle zrobię, a wiesz co jest najgorsze? Że nie mogę uciec, nie potrafię. On mnie złapie gdziekolwiek bym nie była, znajdzie i w końcu wykończy. A ja tak nie chcę, wolę się zabić niż przeżywać kolejny dzień piekła z nim- mówiła przez płacz...

Nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał. Jak ktoś może krzywdzić taką bezbronną i kruchą osóbkę? Co Ona mu zrobiła? Miał ochotę zabić tego drania. Ktoś obcy pomyślałby że młody Verdas się zakochał, ale to nie w Jego stylu. On nie wiem co to miłość, a może po prostu jeszcze Jej nie zaznał?

Nie był w stanie Jej odpowiedzieć. Pocieszyć. Nie myśląc długo mocno ją przytulił. Ona moczyła mu koszulę, ale jemu to nie przeszkadzało. Każdy ma prawo do płaczu. W szczególności jeśli życie tej osoby, można byłoby nazwać żywą śmiercią.
- Cii.. Będzie dobrze- wyszeptał Jej do ucha.
Ona gwałtownie poderwała głowę, i spojrzała na niego. Ich twarze dzieliły centymetry.
- Nic nie będzie dobrze- wykrzyczała- Nigdy- dodała już znacznie ciszej.
- Obiecuję że Ci pomogę. Będę przy Tobie, razem będziemy walczyć. Możesz mi zaufać, będę Twoim przyjacielem i nigdy Cie nie opuszczę.- powiedział i musnął Jej policzek.- Tylko proszę Cie o jedno, zrobisz coś dla mnie?
Dziewczyna kiwnęła na znak że się zgadza.
- Nie rób tego- powiedział i wskazał na rękę szatynki.
- Ale j-ja nie potrafię, to-oo jest sil-lniejsze od-de mnie. Dz-dzięki temu zapomina-am- odpowiedziała łamiącym się głosem
- Bądź silna, dla mnie- wyszeptał tak aby tylko ona go usłyszała pomimo że byli tam sami.
- Dobrze, postaram się...
- No i to mi się podoba, a teraz może poszlibyśmy coś zjeść bo mój brzuch zaczyna wydawać dziwne dźwięki, no sama posłuchaj- powiedział i podsunął się do dziewczyny. Zaśmiała się. W końcu się zaśmiała. Brawo Leon! Jesteś najlepszy. Chwalił sam siebie w myślach.
- Nie dziękuje, ale masz doskonały pomysł, sama jestem strasznie głodna- odpowiedziała i ukazała rządek białych ząbków. Po Jej policzku spłynęła jedna łza, którą chłopak natychmiastowo zmył.
- Hej nie płacz
- Po prostu nie wierzę.. Właśnie w tym parku po raz drugi spotykam osobę której mogę zaufać, dziękuje Ci i przepraszam za swój wygląd. Za pewne jestem podobna do potwora- powiedziała.
- Dla mnie wyglądasz najpiękniej na świecie- szepnął Jej na ucho, na co na twarzy dziewczyny od razu pojawił się rumieniec.- I ślicznie się rumienisz- dodał nonszalancko.
- Leon przestań, bo zamienię się w pomidora..
- I tak będziesz boska, a teraz serio chodźmy bo nie wytrzymam z głodu.-powiedział szczęśliwy.
- Dobrze, ale najpierw powiedz mi gdzie idziemy?
- No jak to gdzie? Do restauracji- opowiedział na co Violetta zaczęła się śmiać.
- Wiem to głuptasie, ale gdzie ona jest?
- Ej! Pożałujesz- krzyknął.
- Co nie rozumi...- nie dokończyła bo Verdas zaczął ją łaskotać. Był to Jej słaby punkt.
- Lee-ooon pros-zze prze-estań p-pproszę- mówiła dziewczyna przez śmiech.- zza-rraz uu-pad-nee
Tak jak powiedziała tak też się stało. Chłopak potknął się, upadając pociągnął ze sobą szatynkę. Wylądował na twardej Ziemi, Ona natomiast na Jego torsie. Ich serca zaczęły bić mocniej, zbliżali się do siebie gdy nagle zaczęli się śmiać na cały park, jak nie miasto. Trwało to z jakieś dziesięć minut.
- To co może już wstaniemy?- spytała dziewczyna.
- Chętnie ale gdy upadłem coś mi strzeliło i nie mogę się ruszyć, to Ty chyba jesteś za ciężka- powiedział chłopak za co dostał od dziewczyny z łokcia.
- Za co to?
- Za nic. Ty tutaj sobie leż, a ja idę coś zjeść na razie- udała obrażoną, wstała po czym odeszła kawałek. Wiedziała że Meksykanin zaraz się koło niej zjawi. Nie myliła się. Podbiegł i zaczął ją przepraszać
- Violetta ja nie chciałem Cie urazić, jesteś lekka jak motylek, przepraszam- mówił szybko przez co gubił się w słowach.
- Wiedziałam że mój plan wypali- rzekła.
- To Ty to zaplanowałaś?- spytał z wyrzutem
- Tak masz nauczkę żeby mnie nie łaskotać a teraz chodź.

Chwyciła go za rękę. Razem poszli do restauracji, która znajdowała się za rogiem. Przez ciało szatyna przeszedł przyjemny dreszcz. W środku cieszył się jak małe dziecko, ale nie mógł tego pokazać, nie chciał. W końcu On jest tym sławnym Verdasem od panienek którego wszyscy znają. Chociaż Violetta nie była podobna do całej reszty. Była zupełnie inna. Pierwszy raz tak mu zależało. Czy to możliwe abym się zakochał? Nie, Leon Verdas nigdy się nie zakochuje. Chyba że to ten pierwszy raz...

Siedzieli na przeciwko siebie. Przeglądali menu. Ależ Ona jest piękna. Te włosy, oczy, ciało. Te usta w które chciałbym się wpić.. Cudo.. Cała jest boska. I nie chodzi mi tutaj o jedną noc, nie wygląda na łatwą. Trzeba będzie się natrudzić aby coś między nami zaszło. Ale przecież ja nie chcę Jej skrzywdzić! Verdas do cholery o czym Ty myślisz?! Nie dość że ma ojczyma kata i gwałciciela to jeszcze Ty! Ale jestem głupi!. Z zamyśleń wyrwał go głos dziewczyny.
- Halo Ziemia do Leona, co zamawiasz?
- Yyy, poproszę tosty z sałatką grecką, a do tego sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy- zwrócił się do kelnerki.
- Dobrze a dla pani?
- Ja poproszę to samo.- odpowiedziała z uśmiechem Violetta.
- Dobrze już niosę..
Po około dziesięciu minutach zajadali się przepysznym śniadaniem. Nie obyło się bez śmiechów, wygłupów i rozmów. Po skończonym posiłku, za który zapłacił Leon bo się uparł przyszedł czas pożegnania.
- A może odprowadzę Cię do domu?- spytał chłopak.
- Chętnie ale myślałam bardziej nad oglądnięciem jakiegoś filmu, razem, u  mnie, co Ty na to?- odpowiedziała pytaniem na pytanie. Pokiwał głową na znak że się zgadza i się uśmiechnął.
- No to chodźmy- rzuciła i razem wyszli, ruszając w stronę posiadłości panienki Castillo.


***

Witajcie ziemianie :D 
Tak właśnie obiecałam że się postaram no i jestem.. 
Jest to dopiero pierwsza część, więc będzie jeszcze druga bo tak to rozdział wyszedłby zdecydowanie za długi, ale z drugiej strony jest za krótki... :D 
Nie wiem czy zauważyliście ale dodałam muzyczkę :D
Podoba mi się, mam nadzieję że Wam też...

OS jest pod spodem, nie chcę abyście o nim zapomnieli tylko i wyłącznie dlatego że dodałam rozdział, namęczyłam się nad nim.. Zajął mi sporo czasu, a nie pisałam go dla siebie tylko dla Was tak więc proszę doceńcie to..
Czytasz- Komentujesz- Motywujesz :D

Już nawet nie chcę mi się powracać co do komentowania wszystkiego, bo nawet prośby nie działają..

Miśka Verdas

PS. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY I DO NASTĘPNEGO :*


poniedziałek, 12 maja 2014

Mini OS "A co jeśli odejdzie?" | Autor: Miśka Verdas



Krzyk, płacz, ból...
Karetka, tysiące osób, walka o życie..
Nie wiadomo czy się uda, czy przeżyje.
A co jeśli odejdzie?
Jeżeli już nigdy go nie usłyszę, nie dotknę, nie pocałuję?
Nie pozwolę mu na to, nie teraz.
 Musi przy mnie zostać.
Nie poradzę sobie bez niego, potrzebuję go.
Jest jedyną bliską mi osobą.
Reszty już nie ma..
Nie zniosę jeśli on też zaśnie.
Musi walczyć, dla siebie, dla mnie...
Dla Nas.
Jest wszystkim co mam.
Moim skarbem, słońcem, moim sercem.
Razem po śmierć i jeszcze dalej.


Dwa lata, 104 tygodnie, 730 dni czekania..
Walki, trudnej walki.
Wytrwałości.
Śpiączka.
Wydaje się być czymś gorszym od śmierci.
Człowiek leży, nie myśląc, nie mogąc się odezwać, uśmiechnąć.
Nie czuje nic.
Nie wiadomo czy kiedykolwiek uda mu się obudzić.
Jednak z drugiej strony można nazwać to cudem,
ratunkiem..
Jedynym, ostatnim.
Możliwe że to była ta największa szansa.
Która nigdy więcej się nie powtórzy..

Traciłam powoli nadzieję na lepsze jutro.
Nie wiedziałam ile jeszcze wytrzymam psychicznie jak i fizycznie.
Nie wychodziłam z domu, nie spotykałam się z przyjaciółmi.
Codziennie go odwiedzałam.
Z każdą wizytą, przyjściem jego stan się nie zmieniał.
Był stabilny.
Płakałam..
W dzień i noc.
Tęskniłam, błagałam, modliłam się.
Lecz pewnego dnia coś się wydarzyło.
Rozmawiałam z nim tak jak kiedyś, mogłam go pocałować, przytulić.
Zobaczyć jego śliczne, szmaragdowe oczy..
Po raz kolejny w nich utonąć.
Gdy wszystko już się układało...
Gdy myślałam że niedługo go wypiszą...
Panika, reanimacja, brak szans.
Przegrał życie,odszedł.
Razem ze mną.



****
Hej..
Wiem że jest już późno, i i tak pewnie nikt tego nie przeczyta, ale postanowiłam to dodać..
Może nie jest idealne, ale prawdziwe..
Nic więcej nie potrafię powiedzieć.
Strasznie źle się czuje, boli mnie brzuch, chce mi się spać.
A jednak wspięłam się i coś wyskrobałam..
Ale nie o to chodziło mi w Tej notce.
W tym poście..
Mam do Was prośbę.
Chciałam dodać dzisiaj rozdział, ale wiem że gdybym to zrobiła to wszyscy zapomnieli by o moim OS, a namęczyłam się nad nim.
Tak więc mały szantażyk..
Jeżeli pod OS'em tym i tamtym ( xD) nie pojawi się po 7 komentarzy, rozdziału nie będzie.. Nie wliczają się komentarze takie jak "zajmuję". Dziękuje, dobranoc, miłych snów misie :*

Miśka Verdas

niedziela, 11 maja 2014

OS Fedemiła "Trzy dni." | Autor: Miśka Verdas


Tego OS' a dedykuję Tobie..

Tak właśnie Tobie.
Dziękuje Ci za to że jesteś, czytasz.
Że nie odejdziesz.
Pomimo moich niedoskonałości.
Czuwasz.




Dla niej życie było idealne. Miała kochającą rodzinę, przyjaciół. Od małego była rozpieszczana, starano się jej dać ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Jednak nie zabrakło też dyscypliny. Dzieciństwo, o którym niektórzy z Nas mogliby tylko pomarzyć. Teraz, wyrosła na piękną, zaradną, silną kobietę potrafiącą iść przed siebie, i umieć wstać po każdym potknięciu. Nigdy się nie poddała. Niedawno skończyła szkołę ponadgimnazjalną, miała  najwyższą średnią w całej szkole. Nie jedna dziewczyna zazdrościła jej wyglądu, ocen i zainteresowania wśród chłopców. Ale ona nie zwracała na to większej uwagi. Cieszyła się. Najbardziej z tego że w końcu będzie mogła opuścić tą okropną szkołę. Powód był prosty. Nieodwzajemniona miłość i fałszywość ludzi. To z czym na pewno każdy z nas się spotkał.

Kolejny dzień.
Wydawać by się mogło że jest on taki jak cała reszta.
Nie spodziewała się niczego.
I wystarczyła tylko mała chwila.
Jedna osoba, aby jej życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni....






"Trzy dni."


" Dzień pierwszy.... Wróg czy przyjaciel?"
Dzisiaj dokonam czegoś niemożliwego. Zmierzę się z samą sobą. Dam radę lub przegram. Ćwiczyłam tygodniami. Powinno ba musi się udać. Nie ma innej opcji. Jeżeli odpadnę moja cała praca, nauka pójdzie na marne. Będę musiała zacząć odnowa a tego nie chcę. Mam dość. Nie chcę po raz drugi płakać, martwić się. A potem dowiadywać się o zdradzie. Nie mam już na to siły.  Muzyka, taniec, pasja. Słowa kluczowe. Liczą się tylko one. To właśnie muzyka i taniec. One są moją pasją. Pozwoliły mi podnieść się. Pluły mi prosto w twarz gdy siedziałam zapłakana a po moich policzkach leciały tysiące nowych łez. Kazały wstać. Dzięki nim zapomniałam. Oddaliłam się od rzeczywistości. Byłam w amoku. Za każdym razem jestem. Gdy słyszę te delikatne nuty rozchodzące się po całej mnie. Gdy wiatr zaczyna kołysać się razem ze mną w rytm muzyki. Coś pięknego. Są to chwile zapomnienia.
Powracając na Ziemię. Muszę... Muszę przejść dalej. Ale zaraz, zaraz Ty nadal nie wiesz o co mi chodzi. Już tłumaczę. Od lat uczę się. I nie chodzi mi tutaj o przedmioty takie jak matematyka, polski czy chemia. Uczę się czegoś nowego. Innego. Tak właśnie, chodzi mi o taniec i śpiew. Brawo pamiętniczku. Tak więc dzisiaj odbywa się pierwszy etap. Największa, najwybitniejsza, znana na całym świecie szkoła taneczna przyjmuje nowych uczniów. Trzy dni. Trzy etapy. Trzy tańce. Muzyka...Pasja...
Jest godzina 12:00. Zaczyna się. Dostałam kartkę z numerkiem. Tak jak cała reszta. Potem przydzielili nam partnerów, są to uczniowie przyjęci rok temu. Do każdego ktoś podszedł. Ale nie do mnie. Stałam tam całkiem sama. I gdzie mój partner? Pytałam samą siebie w myślach. Czy chciał abym odpadła na pierwszym etapie? Aż tak źle mi życzył? Może myślał że jestem konkurencją. I nie przyszedł. Gdy traciłam już nadzieję do sali wbiegł przystojny chłopak. Jak się potem okazało Włoch. Miał piękne szmaragdowe oczy. Śliczny uśmiech. Doskonale ułożone włosy. Był po prostu idealny. Gdyby czytała to jakaś obca osoba pomyślała by że się zakochałam. Ale to nie tak. Właściwie to czułam do niego wstręt a nawet nienawiść. Przecież cholernie zależało mi na dostaniu się tutaj. A przez niego moje marzenia mogły zniknąć. Nie mogłam na to pozwolić. Chciałam nawet się z kimś zamienić. Ale to byłoby nie fair. Chociaż tak właściwie to On też zachował się nie fair w stosunku do mnie. No nie ważne. Tak czy siak i tak nikt by go nie chciał. A jakby się spóźnił jutro i pojutrze. No chyba że tłum panienek śliniących się na Jego widok by go przygarnęło. Ale to ohydne. Dobra, bo chyba zboczyłam troszkę z tematu. Przebrał się i szybko do mnie podbiegł. Przeprosił mnie ale ja rzuciłam zwykłe yhy i przeniosłam wzrok na dyrektora. Naszym zadaniem było powtarzanie ruchów po partnerach oczywiście wszystko odbywało się w rytm muzyki. Może i jest spóźnialski ale za to jest świetnym tancerzem. Według mnie był najlepszy. Widać że to kocha. Po dość długim zadaniu mieliśmy przerwę. Po niej ogłoszenia kto przechodzi dalej. Ogromny stres i cisza. To czego nie lubię najbardziej..
Wzywali każdą parę po kolei. W końcu przyszedł czas na Nas. Nie spodziewałam się tego co usłyszałam. Byliśmy najlepsi, rozumiesz?? Tak nam powiedział jeden z nauczycieli. I to najsławniejszy z nich wszystkich! Zapomniałam się na chwilę i przytuliłam chłopaka. Bo to wszystko Jego zasługa. Doskonale dobrał ruchy. A może Federico, bo tak właśnie miał na imię, nie chciał być moim wrogiem tylko przyjacielem.. Czas pokaże. 

Dziękuje Ci pamiętniczku za wysłuchanie,
Ludmi :* 






"Dzień drugi... Próba    "
Cóż by tu dużo mówić. Dzisiejszy dzień to pierwszy sprawdzian. Strasznie się boję. Ręce mi się trzęsą, nogi mam jak z waty.. Ale muszę być silna. Pokazać na co mnie stać. Wstałam dość wcześnie. Ubrałam się w dres, włosy związałam w kucyka, zabrałam swoją torbę i wyszłam. Udałam się na sale. Mam dwie godziny na próbę. Założyłam słuchawki, zamknęłam oczy... Wszystko zniknęło. Wszystkie problemy. Na początku lekko kołysałam się w rytm piosenki. Aż nagle nie wiem kiedy, zaczęłam tańczyć. Każdy ruch. Każde wykończenie. Starałam się robić to z pasją. Oddać w tym tańcu wszystkie emocje, uczucia, które mną szargały. Nie wiem skąd poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tytułu. Z jednej strony coś mówiło mi abym otworzyła oczy, ale serce mówiło nie. Nie chciałam zobaczyć kto to, popsuć tej wspaniałej chwili. Nasz taniec był pełen... Miłości. Ostatni obrót, sekundy, przyśpieszone oddechy. Cisza. Brak muzyki. W środku jakiś głos krzyczał abym w końcu podniosła swoje powieki. Posłuchałam go. Nie spodziewałam się tego. Zobaczyłam Jego. Stał i mnie obejmował. Dzieliły Nas milimetry. Moje serce przyspieszyło. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Gdy już się do siebie zbliżyliśmy, czuliśmy swoje oddechy.. gwałtownie się odsunęłam. Przecież znam go jeden dzień, nic o nim nie wiem. A co najciekawsze nienawidzę go. On zaczął mnie przepraszać i mówić że się zapomniał... Później rozmawialiśmy przez godzinę. Strasznie go polubiłam. Był inny od całej reszty. Cieszył się życiem, kochał taniec. To było wszystko co miał. Następnie kazał mi wstać, a sam poszedł włączyć muzykę. Powiedział że poćwiczy ze mną, w końcu dzisiaj tańczę..sama. Szło nam świetnie do czasu.. W pewnym momencie poczułam Jego miękkie wargi na swoich. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, ale oddałam pocałunek. Było on szczery, czuły.. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam w Jego oczy. Nie spodziewałam się że jest do tego zdolny. Co on sobie myśli? Że jestem kolejną zabawką, którą zaciągnie do łóżka a potem zostawi? O nie. Uderzyłam go w twarz, zabrałam torbę i wybiegłam. W oddali słyszałam jak wykrzykiwał moje imię. Ale mnie to nie obchodziło.Zalałam się łzami.... Płakałam tak przez trzy godziny, gdy nagle przypomniałam sobie o sprawdzianie..
Spóźniłam się, świetnie. Akurat zdążyłam. Zatańczyłam, najlepiej jak umiałam. Przeszłam. Jutro ostatni dzień. Zobaczymy czy mi się uda. Jednak jest rzecz której obawiam się jeszcze bardziej niż występu. Chodzi mi tutaj o mojego partnera. Nie dam rady spojrzeć mu w oczy. Będzie to wyzwanie i wielka próba...

Wyczerpana, Ludmi :*




"Dzień trzeci... Miłość"
 Musiałam. Chciałam. Pragnęłam. Spotkałam się z nim. Chciał się spotkać aby zatańczyć jeszcze przed występem. Chociaż ja i tak wiem że to tylko przykrywka. Chciał porozmawiać, lub po prostu się zobaczyć. Atmosfera między nami była dziwna. Do momentu. Pocałował mnie. Znowu. Poczułam coś więcej. Po raz kolejny. Chyba.. się zakochałam. Na pewno. Musze mu o tym powiedzieć. Gdy muzyka ucichła podeszłam do niego.. Gdy chciałam już coś powiedzieć, on mnie wyprzedził, spojrzał mi w oczy i powiedział co czuję. Ale to nie było takie zwykłe Kocham Cię. Nie umiem nawet znaleźć odpowiedniego słowa, było to romantyczne, piękne, prawdziwe. Uświadomiłam sobie że to właśnie z tym chłopakiem chcę spędzić resztę życia. Chcę budzić się przy nim, mieć z nim gromadkę dzieci. Aby codziennie mnie przytulał, całował, szeptał słodkie słówka... Wyczekiwał na odpowiedź, ale ja nie potrafiłam. Nie chciałam psuć tak wspaniałej chwili, dlatego bez namysłu wpiłam się w Jego usta. Przelałam w tym pocałunku wszystkie swoje uczucia, którymi go darzę. Cieszyłam się. W końcu odnalazłam mężczyznę, przy którym mogę czuć się bezpieczna, kochana...
Godzina 16:30 nadszedł czas ostatniego testu. To on zadecyduje kto dostanie się do szkoły, a kto odpadnie. Kogo marzenia skończą się na zawsze. I tak po prostu odfruną. Fede zapewniał mnie że będziemy najlepsi. Wyszliśmy na scenę, pełno ludzi i jury które skupiło wzrok dokładnie na nas. Bałam się, ale gdy mój chłopak złapał mnie za rękę wszystko odeszło. Liczyliśmy się tylko my, ja, on i muzyka. Nic więcej. Nikt nie mógł tego zniszczyć. Zamknęłam oczy po czym wzięłam głęboki wdech. Taniec opowiadał o miłości. Więc to było bardzo proste. Piosenka opowiadała o uczuciu które rozkwita w ciągu paru dni. Tak samo było z nami. Chwila ciszy, pocałunek, oklaski... To wszystko co działo się po występie. Teraz wystarczyło czekać na wiadomość.. Która zadecyduje o tym czy jestem czegoś warta i czy zasługuję na szczęście i miłość.

Spełniona Ludmi :*




" Dzień ostatni..."
Nie spodziewałam się tego. Kilka banalnych słów, a potrafią obrócić cały świat o sto osiemdziesiąt stopni. Stałam tam i patrzyłam na dyrektora. Tak właśnie, dobrze myślisz pamiętniczku, to był czas na wyniki. Nie byłam pewna co ze mną będzie. Czy mnie przyjmą, czy wyrzucą jak śmiecia i zniszczą wszystko. Włoch powtarzał mi że na pewno się dostanę, że byłam najlepsza i że on się nigdy nie myli. A jednak. Popełnił błąd. Nie, to ja go popełniłam! Teraz wszystko zniszczyłam. Mogłam się w nim nie zakochiwać, może byłoby mi łatwiej stąd wyjechać. W mojej głowie nagle pojawiło się tysiąc pytań. Dlaczego? Przecież klaskali! A może ja się do tego nie nadaję? Brak odpowiedzi. Pustka, złamane serce i marzenia które zostały zniszczone jak za sprawą różdżki. Jedno zdanie, trzy słowa, ułamki sekundy. "Przepraszamy, byli lepsi...". Przepadło. Już nawet nie przejmuję się tym że się tutaj nie dostałam. Jestem załamana że stracę Jego. Osobę która zawróciła mi w głowie w ciągu trzech dni. Trzy najpiękniejsze dni w moim życiu. A to wszystko miało przeminąć z wiatrem. Obiecałam rodzinie, Jemu, sobie że mi się uda. Zawiodłam, zawiodłam wszystkich.. Nie wiem co mam robić.. To chyba koniec, moje życie nie ma sensu. Mam ochotę krzyczeć, i zasnąć już na zawsze..


Dziękuje Ci pamiętniczku za wszystko i żegnaj,
Ludmi :*






****
Witajcie misie,
Wiem zawiodłam po całej linii...
Rozdziału nie ma od chyba ponad dwóch tygodni,
Czuję się z tym okropnie,
Ale nie mam bladego pojęcia co tam może być.
Mam w głowie ogromną pustkę,
Obiecuje że gdy wena powróci napiszę coś, ale nie wiem kiedy to nastąpi, może dzisiaj, jutro a może za tydzień. Jest to trochę takie jakby zawieszenie bloga, ale będę, cały czas.. Postaram się coś wymyślić ale nie gwarantuję.
Ten OS jest na przeprosiny, że zawiodłam,
i przepraszam że taki beznadziejny, to moja wina...
Do następnego chociaż nie wiem kiedy to nastąpi,
Kocham Was,
Miśka Verdas :*

PS. DODAŁAM NOWĄ ZAKŁADKĘ "SPIS TREŚCI" MOŻECIE LUKAĆ :d

PS 2. PROSIŁAM WAS WCZEŚNIEJ ABYŚCIE WYSYŁALI SWOJE PRACE, KTÓRE NAPISZECIE DO CHERYL, KTÓREJ BLOG ZNAJDZIECIE TUTAJ
JAK NA RAZIE DOSTAŁA DWIE PRACE, SZKODA..
WIĘC PROSZĘ JESZCZE RAZ, WYSYŁAJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
CZAS MACIE DO 23.05
TO DUŻO CZASU!!!
Z góry przepraszam za błędy, a właściwie z dołu xD

piątek, 2 maja 2014

Prośba!

Hejka miśki :*
Przychodzę do Was tu z...
Niestety nie z rozdziałem.
Nie mam weny ;/
Ale tak jak obiecałam pojawi się on do końca tygodnia :)

Kurcze i jak zwykle odskoczyłam od tematu..
Tytuł Was nie myli :*
Chciałam Was o coś poprosić.
 ........

CHCIAŁAM WAS PROSIĆ ABY KAŻDY CHĘTNY NAPISAŁ OS NA KONKURS DO CHERYL!

Więcej informacji na blogu Cheryl, który znajduje się TUTAJ
Wszystko dotyczące regulaminu, gdzie wysyłać prace itp. znajduje się pod ostatnim postem!
Proszę piszcie i wysyłajcie..
Jest to Jej pierwszy taki konkurs i nie chcę aby się zniechęciła jeżeli dostanie jedną pracę z powodu lenistwa ludzi..
Ja też jestem leniwa, ale piszę.. Więc proszę Was jeżeli macie czas, wenę i chęci to piszcie! :)

Miśka Verdas :33

PS. Jeżeli Karola się zgodzi to po udostępnieniu mojej pracy na Jej blogu, udostępnię ją również tutaj. Ale to zależy tylko i wyłącznie od Niej..

A prawie bym zapomniała xDD
Komentujcie rozdział 5, jest pod spodem.. To dla mnie ważne.

czwartek, 1 maja 2014

Mini OS "Przepraszam..."

Tego mini OS-a dedykuję Patrycji Brooks.
 Dziękuje Ci za wszystko.
Za to że jesteś, że chcesz mi pomóc.
Starasz się aby uśmiech nigdy nie schodził z mojej twarzy.

 Muzyka

Nie miała już siły. To było dla niej zbyt trudne. Za dużo już przeszła. Nie potrafiła normalnie funkcjonować.
W dzieciństwie jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Opiekował się nią brat. Niedawno zmarł. Potrącił go samochód, gdy chciał przyjść ją pocieszyć. Gdy nie miała już siły. Chciała aby ją przytulił, powiedział że wszystko będzie dobrze, a On nie dotarł. Człowiek zabił go, w chwili gdy Ona potrzebowała go najbardziej. Nie mogła pojąć jak to możliwe. Dlaczego niektórzy się tak zachowują. Czy nie wiedzą co to szacunek? Czy w ich przeszłości stało się coś strasznego i teraz mszczą się na wszystkich? Albo po prostu chcą pokazać swoją głupotę. Wsiadają do auta pod wpływem alkoholu. I jadą.
Krzyk, pisk opon, strach...
To jedyne co słyszą.
A przez to ginie druga osoba. Która niczemu nie zawiniła.
Do tej pory nie może się pozbierać. Obwinia się za to. Gdyby nie zadzwoniła, nie poprosiła go o przyjście On by żył. Możliwe że teraz razem siedzieli by, śmiali się i wygłupiali..


Ale coś musiało ją dobić. Los nie pozwolił jej żyć dalej. Chciał ją wykończyć. Aby odeszła i nigdy nie wróciła. W końcu i tak nic nie znaczyła. Nie liczyła się dla nikogo. Wystarczyła jedna chwila, jedna osoba, parę zdań by jedyną rzeczą o której myślała była śmierć. Mężczyzna. Wydawać by się mogło że tworzą parę idealną. Pocieszał ją, wspierał. Do czasu. Przecież wszystko się kiedyś kończy. Jej bajka też.



Zdrada. Słowo które znienawidziła. Myślała że jej życie się w końcu ułoży. Ale On wybrał inną. Nie miała już na to wszystko siły. Musiała odejść. Chciała. Była to rzecz której pragnęła w tym momencie najbardziej. Miała ochotę krzyczeć na cały głos. Jej serce rozsypało się na tysiąc kawałków. Na Ziemi znajdowało się jedynie Jej ciało. Jej dusza odeszła razem z nim. Więc skoro i tak już nic nie czuje. To co jej szkodzi. W końcu może to zrobić. Śmierć.


Nie czuła nic. Zero bólu. Tak jakby to było Jej pisane. Musiała wykończyć się do końca.
"Przepraszam, że nie mam Jej uśmiechu. Przepraszam, że nie mam Jej oczu. Przepraszam, że nie mam Jej włosów. Przepraszam, że nie mam Jej charakteru. Przepraszam, że nie mam barwy Jej głosu. Przepraszam, że jestem sobą. Przepraszam, że się zakochałam."
Zapomniała. Odeszła. Raz, dwa, trzy...


***
Hej :*
Chciałam Was wszystkich serdecznie przywitać :D
Wiem, obiecałam rozdział. Wczoraj.
Ale nie potrafię.
Nie umiem nic napisać.
Możliwe że to przez mój stan psychiczny, ale nie ważne.
Postaram się dodać rozdział, albo nie będę nic obiecywać, bo nie chcę Was zawieść.
Rozdział pojawi się na sto procent do końca tygodnia.

A no właśnie skoro mowa o rozdziale, to na dole znajduje się rozdział 5, zapraszam do komentowania :D

A teraz co do mini OS.
Chcę Was zachęcić do czytania TEGO BLOGA
Tak, to blog Patrycji, gwarantuję że jest genialny *.*
A co do tekstu pogrubionego i wyróżnionego w OS jest on właśnie Patrycji. Dziękuje :**

Miśka Verdas