czwartek, 10 lipca 2014

Konkurs Wyróżnienie


 OS "Always and for ever"

Autorka: Madzia Piątkowka


Kim dla dziecka jest rodzic? To osoba, na którą zawsze można liczyć. Rodzice, to oni wskazują dziecku drogę, którą mają podążać w życiu. Uczą odróżniać dobro od zła. To oni towarzyszą dziecku, przy każdym ważnym wydarzeniu w życiu. Pierwsze słowo, pierwsze kroki, pierwsza miłość, pierwsze złamane serce, pierwszy szkolny występ, pierwszy sukces, pierwsza porażka.  To do rodziców dziecko zgłasza się z każdym problemem, tym dużym i tym malutkim. Bo przecież Bóg nie może czuwać nad każdym, dlatego zesłał dzieciom rodziców.  Uosobienie bezgranicznej miłości, rodzic. Ale czy zawsze? Niestety nie. Świat jest okrutny. Nie każdy powinien być rodzicem. A przede wszystkim, nie każdy zasługuje na miano rodzica. Nie każdą matkę możemy nazwać mamą. Nie każdy ojciec, zasługuje na miano taty.
Siedemnastoletnia Violetta Castillo nie ma rodziców. To znaczy ma rodziców. Jest córką najsłynniejszych aktorów świata, Angii i Pabla Castillo. Cały świat ich zna. Każda nastolatka chciałaby być na jej miejscu. Wydaje się, że jej życie jest idealne? Niestety, dużo brakuje mu do ideału. Violetta nigdy nie usłyszała słowa kocham cię od rodziców. Ojciec nigdy nie wytłumaczył jej matematyki. Mama nigdy jej nie przytuliła. Angii nigdy nie znała imienia jej chłopaka. Żadne z rodziców nigdy jej nie przytuliło, nie otarło łez, nie okazało miłości. Więc tak naprawdę Violetta nie ma rodziców. Jedyną osobą, która nadaje sens życiu Violetty jest jej przyjaciel, Leon Verdas. To on pamięta o jej urodzinach. To do niego Violetta zgłasza się z każdym problemem. To on jest jej światełkiem w tunelu. To dzięki niemu świat dziewczyny ma jakiekolwiek barwy. Tylko on sprawia, że dziewczyna się śmieje. To jest jedyna osoba na świecie, od której młoda Castillo słyszy dwa najważniejsze dla niej słowa, KOCHAM CIĘ.
~Violetta~
-Już jestem.- krzyknęłam wchodząc do wielkiej willi.  Po co się wydzieram, i tak dom jest pusty- skarciłam się w myślach. Wróciłam z zakończenia roku szkolnego.  Ciężko pracowałam cały rok i wypracowałam sobie czerwony pasek. Średnia  dokładnie 4,89. Świadectwo z wyróżnieniem to dla mnie spory sukces, na który ciężko harowałam, dlatego chciałam pokazać je rodzicom. Usłyszeć chociaż raz jesteśmy z ciebie dumni.  Czy to tak wiele? Myślałam, że dzięki temu zwrócą na mnie uwagę, poświęcą  mi chociaż 5 minut. Ale przecież to nie możliwe. Tata zawsze powtarza  ,,Czas to pieniądz’’ a w życiu państwa Castllo pieniądze są najważniejsze.  Przez 17 lat, człowiek jest zdolny przyzwyczaić się do wszystkiego. Jednak nie oszukujmy się, pewnej pustki w sercu nie jesteśmy w stanie zapełnić niczym. Z każdym dniem ich nieobecność ból w sercu narasta. Ale życie toczy się dalej. Life is brutal. Z tą myślom poszłam do siebie do pokoju.  Położyłam świadectwo na biurku i wyjęłam swojego białego Iphona i wysłałam wiadomość.
Do Leoś <3
Przystojniaku, przyjedź po mnie za 40 minut.  ;*
Po chwili dostała odpowiedź.
Od Leoś <3
Jasne księżniczko ;*
Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wybrałam ubranie i dodatki i zrobiłam lekki makijaż. Teraz już tylko czekać, aż zjawi się Verdas.
~Leon~
Siedziałem i patrzyłem na wyniki badań. Jedna kartka, kilkanaście zdań, kilkadziesiąt wyrazów, wystarczyło by zniszczyć mi życie. Wszystko nagle straciło sens. Diagnoza, i nagle cały mój świat roztrzaskał się jak wielkie lustro. A najgorsza jest, ta cholerna świadomość, że jeżeli spróbuje posklejać kawałeczki, wielkości ziarenek maku, pokaleczę sobie całe dłonie. Jednak nie mogę się poddać. Mówi się, że nadzieja jest matką głupich. Ale ja sądzę, że ona umiera ostatnia. Człowiekowi można odebrać wszystko, majątek, przyjaciół, prace, jednak nikt nie jest w stanie odebrać mu tego co ma w sercu, nadziei. Muszę walczyć. Nie mogę się teraz poddać. Przecież kto nie gra, ten nie wygrywa. Człowiek ma obowiązek walczyć, dopóki na świecie istnieje chociaż jedna osoba, na której mu zależy.  A ja mam ją, moją przyjaciółkę.  Z tą myślą wyszedłem z domu. Wsiadłem na swój motor. Odpaliłem silnik i uśmiechnąłem się do siebie. Moje serce zaczęło bić w rytm warkotu silnika. Kocham tą adrenalinę towarzyszącą przy jeździe. Czuję się wtedy taki wolny, mam uczucie, że mogę wszystko.  Wcisnąłem gaz i ruszyłem w stronę domu przyjaciółki.
~Violetta~
Jestem strasznie ciekawa co Leon przygotował na naszą rocznice. W końcu 6 lat przyjaźni to dosyć długo. Jestem pewna, że wymyślił coś wspaniałego. Rozmyślając tak do mojego pokoju wparował mój przyjaciel.  
- Ej a ty nie umiesz pukać? – spytałam z udawanym wyrzutem
- Wchodząc do ciebie nigdy nie pukam. – odpowiedział z uśmiechem. Nic już nie powiedziałam tylko wtuliłam się w mojego przyjaciela.
- A gdzie młoda dama ma świadectwo?- Verdas spytał się mnie z poważną miną. Ja się tylko zaśmiałam i wskazałam palcem na biurko. Szatyn podszedł i zaczął analizować każdą moją ocenę.
- Leon, przecież chodzimy razem do klasy i znasz wszystkie moje oceny- zaczęłam marudzić
- Sprawdzam tylko czy nauczycielka się nie pomyliła.- w odpowiedzi zaśmiałam się tylko
- Gdzie mnie zabierasz? To w końcu 6 lat naszej przyjaźni.- byłam strasznie ciekawa co przygotował.
- Gdzie wszystko się zaczęło - odparł tajemniczo i śmiesznie poruszył brwiami.
Wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy na jego piekielną maszynę  i Leon ruszył. Po jakiś 4 minutach chyba byliśmy już na miejscu, bo Leon zgasił silnik.
- Gdzie my jesteśmy?- spytałam zdejmując kask z głowy.
-Nie poznajesz tego miejsca?- spytał z niedowierzaniem.
- O matko!!!! A nasza fontanna?- spytałam uradowana.
- Dokładnie 6 lat temu poznaliśmy się w tym miejscu.
Pamiętam to jakby było wczoraj. Wracałam do domu z  herbatą w ręce. Pisałam SMS` a i na kogoś wpadłam. Usłyszałam tylko głośne jęknięcie i poczułam chłód ziemi pod sobą.
- Przepraszam, nic ci się nie stało?- spytałam spoglądając w górę. Od razu w oczy rzuciły mi się przepiękne szmaragdowe tęczówki, w których można było dostrzec iskierki.
- Mogła byś uważać jak łazisz a nie, chodzisz i gorącą kawę na ludzi wylewasz, ciamajda – odparł z wyrzutem
-To było nie chcący. Ale masz racje. Nie można oblewać ludzi wrzątkiem. Teraz przyda ci się zimny prysznic.- powiedziałam wkurzona, wstałam z ziemi i wzięłam papierowy kubek po herbacie. Podeszłam do fontanny i nabrałam w niego wody i podeszłam do chłopaka.
- Nie odważysz się.- powiedział z wrogością w głosie.  A ja uśmiechnęłam się szyderczo i wylałam chłopakowi zawartość kupka na starannie ułożone włosy.
- Pożałujesz tego- chłopak  wziął mnie na ręce.  I wskoczył ze mną do fontanny. Zaczęliśmy się chlapać, potem rzucać monetami z dna. Po bitwie równo z chłopakiem wybuchliśmy śmiechem.
-Leon Verdas- chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął
-Violetta Castillo- posłałam mu ciepłe spojrzenie.  Potem weszliśmy z fontanny i poszliśmy do domu chłopaka. Po drodze dowiedziałam się, że Leon jest nowy i mieszka z wujkiem. Od nowego roku szkolnego będzie chodził do Szkoły Podstawowej nr 6. Jak się spytałam do jakiej klasy, powiedział że do 4 e. A wtedy zaczęłam piszczeć z radości, bo to moja klasa. I tak zaczęła się nasza wielka przyjaźń, która trwa już 6 lat.
Na to wspomnienie uśmiechnęłam się i poczułam że dostaje balonem z wodą.
- Leon, idioto co ty robisz?- spytałam ze złością w głosie, patrząc na przyjaciela z wyrzutem.
- Jak to co?, przypominam ci jak to się zaczęło. – posłał mi swój zniewalający uśmiech i rzucił kolejnym balonem.
Zaczęłam się śmiać i podeszłam do niego. Zobaczyłam, że obok niego leży cały stos balonów z wodą. Wzięłam  jednego i rozbiłam na jego głowie.
- Teraz pożałujesz- stwierdził z uśmiechem i schylił się po balon, który za chwilę poczułam jak moczy całą moją koszulkę. Tak rozpętała się wojna. Jak skończyły się nam balony, Leoś podbiegł do mnie. Poczułam, że tracę grunt pod nogami i ląduje w fontannie razem z nim.
- Może teraz coś zjemy? – spytał Leon
- Tak, wojny wodne są wykańczające.- stwierdziłam i wyszliśmy z fontanny. Leon zaprowadził mnie pod ogromne drzewo wiśni. Tam już był przygotowany piknik.
-Jesteś kochany- powiedziałam i przytuliłam mocno przyjaciela.
- Wiem - odparł Leon z uśmiechem na ustach.  Usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy zajadać pyszności przygotowane przez chłopaka.  Śmialiśmy się, rozmawialiśmy, po prostu dobrze się bawiliśmy.
- Leon, a co będzie jak wyjedziemy na studia. Już nie będziemy się widywać. A wtedy nasza przyjaźń się skończy- powiedziałam z bólem w oczach
- Violu, pamiętasz co sobie obiecaliśmy w czwartej klasie? – spytał
- Tak, że nieważne co się stanie, ile lat będziemy mieli , zawsze pozostaniemy przyjaciółmi.
-Nie martw się teraz przyszłością, skup się na tym co jest teraz. – powiedział spoglądając mi w oczy
- Masz racje. – przytaknęłam mu.
- Zawsze ją mam.- stwierdził dumnie, na co ja się zaśmiałam. Always…
- And for ever. Dokończyłam i wtuliłam się w jego tors. Zawsze i na wieczność. To jest takie nasze hasło. Tak dodajemy sobie otuchy. Ten zwrot jest już taki … nasz. Always and for ever, taka miała być nasza przyjaźń.  Zawsze razem bez względu na wszystko.
- Zaśpiewasz mi coś- spytałam przyjaciela, wskazując głową na gitarę.
-No nie wiem, nie wiem. Jak poprosisz. – Leon uśmiechnął się.
- Proooszę-  zrobiłam maślane oczka.
-No dobra. -Wziął gitarę do ręki i zaczął grać.
- Pięknie- zaczęłam klaskać.
Po całym dniu spędzonym razem Leon odwiózł mnie do domu. Kiedy do niego weszłam usłyszałam, dźwięki dochodzące z salonu. Kiedy weszłam do pomieszczenia ujrzałam rodziców. Mama rozmawiała z kimś przez telefon a tata siedział i pisał coś na tablecie.
- Cześć.- odezwałam się jako pierwsza
- Hej, Violetto spakuj swoje rzeczy- powiedział mój ojciec nie odrywając wzroku od urządzenia.
-Ale jak to?- spytałam ze łzami w oczach.
- Dostałem z mamą interesującą ofertę i przeprowadzany się do Los Angeles. Wyjeżdżamy za trzy dni . - powiedział Pablo i spojrzał się na mnie.
- A to jest mój dom, mam tu szkołę, koleżanki i Leona!- podniosłam głos a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Violetto nie krzycz tak, bo rozmawiam przez telefon- odezwała się moja matka i spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- Jesteśmy twoimi rodzicami i my o tym decydujemy gdzie mieszkasz. I w ogóle jaki Leon, kto to?- powiedział mój rodziciel i zrobił poważną minę.
- Nagle przypomniało wam się, że jesteście moimi rodzicami?!?- krzyknęłam
- Nie odzywaj się tak do nas, do pokoju!- głos podniosła moja matka, która skończyła rozmawiać przez telefon.
Nic już nie powiedziałam tylko pobiegłam do swojego pokoju. Zalana łzami położyłam się na łóżku.  Czułam jak moje serce pęka na pół. Zastanawiałam się, czy naprawdę jestem taka beznadziejna, że właśni rodzice traktują mnie jak śmiecia. Nigdy nie liczyli się z moim zdaniem. Nic o mnie nie wiedzą. Mam wrażenie, że jestem największą wpadką w ich życiu. Poszłam pod prysznic. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam wodę i ustawiłam odpowiednią temperaturę. Krople wody przeszywały całe moje ciało. Woda była gorąca. Chciałam z siebie zmyć wszystkie problemy, zapomnieć. Zakręciłam wodę i otarłam mokre ciało. Ubrałam się i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam w odbiciu podkrążone oczy. Pełne smutku i bólu. Znów zaczęły lecieć mi łzy. Łzy bezradności. Miałam po prostu dosyć. Nie wiedziałam, czy ten cholerny ból w sercu, jest spowodowany tym, że moi rodzice kolejny raz pokazali mi, że nic dla nich nie znaczę czy to, że będę musiała zostawić Leona. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Okryłam kołdrą i wtuliłam się w misia. Maskotkę dostałam od Leona. Pachniała jego perfumami. Nawet nie wiedząc, kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.
2  dni później
~Violetta~
Od dwóch dni jestem zamknięta w domu. Mam kare. Jutro wyjeżdżam, a Leon nawet o tym nie wie. A najgorsze jest to, że w ciągu tych dwóch dni w ogóle nie dał znaku życia. Nie napisał, nie zadzwonił, nie przyszedł. Mam złe przeczucia. Muszę do niego iść. Wyszłam z pokoju i udałam się do gabinetu rodziców. Zapukałam i weszłam do środka.
- Coś się stało?- spytała mama, widząc mnie w drzwiach.
- Mogła bym na chwilę wyjść. Muszę pożegnać się z przyjacielem.- spytałam cicho, unikając wzroku rodzicielki.
- Dobrze, nie wracaj za późno, bo mamy jutro wcześnie samolot. Nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam z domu. Dom Verdasa znajdował się 4 przecznice od mojego domu, więc poszłam pieszo. Szłam bardzo szybkim tempem, zastanawiając się co ja mu powiem. Tak strasznie chciałam z nim zostać. W końcu zobaczyłam dom przyjaciela. Podeszłam i niepewnie zapukałam. Chwilę potem w drzwiach ujrzałam Antonia. Wujka Verdasa. Zdziwił mnie wygląd mężczyzny. Miał napuchnięte i czerwone oczy, w których dostrzec można było smutek. Antonio zawsze był radosny i tryskała od niego energia. Musiało stać się coś poważnego.
- Witaj Violu. – odezwał się mężczyzna i odtworzył szerzej drzwi.
- Dzień dobry, coś się stało Antonio?- spytałam
- Nie powiedział ci?- spytał a w jego oczy momentalnie się zaszkliły.
- Co miał mi powiedzieć, Antonio co się stało?- spytałam przejęta.
- Idź do pokoju Leona, na jego biurku leży zaadresowany do ciebie list.- powiedział drżącym głosem.
Nic nie odpowiedziałam tylko pobiegłam do pokoju przyjaciela. Weszłam do niego i wzięłam do ręki kartkę.

Kochana księżniczko,
Przepraszam. Przepraszam, że nie miałem odwagi powiedzieć Ci tego w twarz. Jestem chyba zbyt wielkim egoistą, żeby złamać Ci serce osobiście. Nie potrafiłbym patrzeć na łzy spływające po twoich policzkach, które sam wywołałem. Myślałem, że to ja będę tą osobą, która będzie je ścierać, a nie wywoływać. Viluś ja…. Nawet ciężko mi to napisać. Ja umieram. Mam guza mózgu. Błagam cię, tylko nie płacz. Nie wiem kiedy będziesz to czytać, ale 9 lipca odbędzie się moja operacja. Szanse są niewielkie, ale ja wierzę, że będzie dobrze. Będę walczyć dla ciebie.  Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Jesteś moim tlenem, powodem moich uśmiechów, moją księżniczką, powodem dla którego wciąż walczyłem, moją myszką, jesteś miłością moją pierwszą miłością. Tak ja Cię kocham. Dla mnie nie jesteś ładna, jesteś piękna. Nie jesteś w moim sercu, ty jesteś moim sercem. Nie jesteś dla mnie ważna, jesteś dla mnie najważniejsza. Gdybyś teraz odeszła, nie płakał bym za tobą, ja umarłbym z tęsknoty, ja Cię nie lubię, ja Cię kocham. Zakochałem się w Tobie gdy 6 lat temu spojrzałem w twoje oczy w fontannie. Każdego dnia zakochiwałem się w tobie na nowo. Oddał bym wszystko by móc z tobą zostać. Na dźwięk twojego głosu, czułem ciepło w sercu, na każdy twój widok moje serce biło szybciej a przy każdym twoim najmniejszym dotyku po moim ciele przechodził dreszcz. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć. Przez całe 6 lat okłamywałem cię. Ja jestem sierotą. Kiedy tylko się urodziłem moi rodzice zostawili mnie. Oddali do sierocińca. Kiedy miałem 6 lat Antonio mnie adoptował. I podarował nowe życie. Dał mi wszystko czego tylko potrzebowałem, bezwarunkową miłość. Porozmawiaj ze swoimi rodzicami. Oni cię kochają. Pracują dla ciebie, chcąc zapewnić ci wszystko czego potrzebujesz. Wiem, że myślisz, że oni nie zwracają na ciebie uwagi, ale gdyby cię nie kochali, oddali by cię, tak  jak moi oddali mnie. Pewnie się zastanawiasz czemu ci nigdy nie powiedziałem. Ja sam nie wiem. Chyba się po prostu wstydziłem. A przede wszystkim, ty potrzebowałaś mojej pomocy bardziej. Porozmawiaj z rodzicami. Powiedz jak  się czujesz. Uświadom ich ,że ich potrzebujesz.  Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Kocham cię, zawsze kochałem i zawsze będę kochać. W mojej szufladzie w biurku znajdziesz płytę z twoim imieniem. Piosenkę, którą śpiewam, napisałem z myślą o tobie. Pamiętaj, nigdy się nie poddawaj. Walcz, nie tylko za siebie, ale też za mnie. Kocham cię.   
                                                                                                                                       Twój Leon

Po moich policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. Dotarło do mnie, że ja go kocham. Ja go potrzebuje, on nie może odejść. To jedyna osoba, której potrzebuje. Nie potrafię bez niego żyć. On jest moim tlenem, moją opoką, moim wsparciem, moją miłości, moim sercem. Chwyciłam list i płytę i zbiegłam na dół.
- Antonio, ja muszę iść do szpitala. W którym szpitalu jest?- spytałam łkając.
- Właśnie dzwonili ze szpitala. On… nie- mężczyzna nie był w stanie dokończyć. Zaczął płakać jak małe dziecko.
- Nie!!!!!!!! To nie może być prawda!- wybiegłam z domu i pobiegłam do siebie. Weszłam do willi.
- To wszystko twoja wina. – krzyknęłam ojcu w  twarz.
- Nie mów tak do mnie!- podniósł na mnie głos.
- On nie żyje, i to przez ciebie nie zauważyłam, że źle się czuję. Że tęskni za rodzicami, że mnie kocha. Nigdy nie pokazałeś mi jak kochać innych. Nienawidzę cię!- krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz.  Zalałam się łzami i sunęłam po ścianie. Schowałam twarz w dłoniach. Nie potrafiłam uspokoić oddechu. Mój cały świat stracił sens. W jednej chwili w zatłoczonym świecie poczułam się samotnie. Jedno słowo może zacząć przyjaźń, jeden uśmiech może zaowocować miłość, jedna osoba jest w stanie odmienić cały świat. Jednak co się stanie gdy tej osoby zabraknie? Nagle wszystko straciło sens. Nic nie zostało, tylko przeszywający ból. Z każdą sekundą czułam, że wraz z nim odeszło wszystko. Nie zostało nic prócz bólu i gorzkich łez. Ten cholerny ból nasilał się z każdą sekundą. W miejscu, gdzie powinno znajdować się serce, nie było nic, pustka. Organ, który  powinien dostarczać krew narządom, bez niego zaczął szwankować. Nie pompował krwi. On rozprowadzał po moim ciele ból i strach. Strach przed życiem bez niego. Moje serce biło w rytm jego głosu. Moje palce były rozstawione w takich odstępach, że pasowała tam tylko jedna dłoń, jego. Szerokość moich ramion była równa z obwodem jego torsu. Tylko jego rozgrzane ramiona, potrafiły mnie ogrzać. Tylko jego słowa potrafiły sprawić, że moje policzyli oblał rumieniec. Tylko w jego oczach potrafiłam dostrzec siebie Najgorszą, rzeczą była świadomość, że to już koniec. Nie zobaczę go, nie usłyszę, nie przytulę. Ja nie chce żyć, nie bez ciebie. Powiedziałam drżącym głosem . Po prostu nie mam już po co żyć. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam żyletkę i wyjęłam ostrze. Chciałam zagłuszyć ból w sercu i  zrobiłam ranę na nadgarstku, z której momentalnie zaczęła lecieć krew. Jednak to nic nie pomogło. Zrobiłam kolejną i kolejną. Pokaleczyłam całe ręce. Rany były coraz głębsze a krwi było coraz więcej. Upuściłam ostrze. Zakręciło mi się w głowie. Niestety ból nie zniknął. Upadłam i wylądowałam w kałuży w krwi. Przepraszam Leon, wyszeptałam i straciłam przytomność. Nagle oślepił mnie blask. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się na przepięknej łące.  Wszędzie było pełno kwiatów. Spojrzałam na swoje ręce. Z ran przestała lecieć krew. Moją twarz delikatnie muskały promienie słońca.
-Piękne miejsce- usłyszałam głos, który przeszył całe moje ciało. Serce momentalnie zaczęło mi bić szybciej. Odwróciłam się i dostrzegłam jego. Uśmiechnęłam się a ja podeszłam do niego. Dokładnie mu się przyjrzałam. Jego szmaragdowe oczy nabrały jeszcze bardziej wyrazistego koloru. Karnacja, była bledsza a usta bardziej pełne. Spojrzałam jeszcze raz w jego oczy. Zatonęłam w nich. On objął mnie. Przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, słuchając bicia jego serca. Szeptem, wprost do ucha, złożył mi deklarację tego, jak bardzo mnie kocha. Zamknęłam oczy, ze szczęścia
- Błagam nie zostawiaj mnie- powiedziałam patrząc w jego oczy
- Ja nigdy cię nie zostawię. Zawsze będę tu-  Leon położył mi dłoń ma sercu.
- Przepraszam- powiedziałam cicho i spuściłam głowę
- Za co ty mnie przepraszasz- spytał i uniósł mój podbródek, zmuszając przy tym do spojrzenia w jego oczy.
- Zawsze byłeś przy mnie. Rozumiałeś mnie bez słów wspierałeś. A ja? Nie byłam dobrą przyjaciółką- powiedziałam a po moim policzku znowu spłynęła łza. Verdas starł krople cieknącą po mojej twarzy i się uśmiechnął.
- Głuptasie, to dzięki tobie zobaczyłem co to znaczy być przyjacielem. Nauczyłaś mnie, że trzeba cieszyć się tymi małymi rzeczami. Nauczyłaś mnie co to znaczy kochać. – powiedział chłopak a ja się uśmiechnęłam
-Violu, wiem, że myślisz teraz, że jesteś sama i że twoje życie nie ma teraz sensu. Ale to nie prawda. Masz rodziców, którzy cię kochają. Teraz twoja mama trzyma cię za rękę a tata rozmawia z rodzicami. Jesteś młoda i musisz walczyć i żyć pełnią życia. Obiecaj mi, że nigdy się nie poddasz.
- Obiecuję. – na moje słowa chłopak zbliżył się do mnie. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Poczułam usta chłopaka na swoich. Miałam wrażenie, że unoszę się nad Ziemią. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Teraz wiedziałam, że on jest tym jednym.  Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam w jego oczy
- Ty i ja. Always…
-end for ever. Dokończyłam i oślepiło mnie białe światło. Otworzyłam oczy. Byłam w białym pomieszczeniu. Ktoś trzymał mnie za rękę. To była moja mama. Jej oczy były czerwone od łez. Nic nie powiedziała tylko przytuliła mnie.

~ 4 Dni później~

Teraz wszystko wygląda inaczej. Zostaje z rodzicami w Buenos Aires. Oni zrozumieli swój błąd. Spędzają, ze mną dużo czasu. Codziennie siedzieli ze mną w szpitalu. Nareszcie czuję, że mam rodziców. Weszłam do swojego pokoju. Moją uwagę przykuła płyta Leona. Podeszłam do biurka na którym leżała i otworzyłam pudełko. Wyleciał z niego wisiorek. Srebrne serduszko z grawerom. Na sercu napisane było Always and for ever. Przejechałam palcem po napisie i uśmiechnęłam się. Tak strasznie mi go brakuje. Życie bez niego jest inne. Nie śmieje się tak często, nikt już nie rozumie mnie bez słów. Ból w sercu nie znika. Wręcz przeciwnie. Narasta z każdą sekundą życia, jednak wiem, że nie mogę się poddać. Wyjęłam płytę, na której  napisane było ,, Napisałem to z  myślą o tobie. ‘’ Odpaliłam płytę. Na niej Leon śpiewał piosenkę  przy naszej fontannie. Dotarło do mnie wtedy, ile czasu zmarnowałam. Nie potrafiłam walczyć o swoje uczucia. A co najgorsze nie potrafiłam cieszyć się życiem. Wiedziałam tylko, że muszę spełnić jego prośbę. I zacząć cieszyć się życiem, Ty i ja, Leon always and for ever.



**** Hejka misie, jak widzicie konkurs dobiegł końca.
O to jest wspaniała Madzia ze wspaniałym OS'em.
Jest on na prawdę śliczny.. Aż brak słów.
Płakałam gdy go czytałam.
Jest to jej pierwszy OS który napisała.
I szczerze?
Zazdroszczę jej.
Czemu?
Mój pierwszy OS był do dupy..
A ona utworzyła coś z niczego.
Piękną, wzruszającą historię która poruszyła moim sercem.
Wyrażała tak wiele uczuć.
Radość, smutek, żal.
Na prawdę jestem z Ciebie dumna Magdo, i mam nadzieję że Ty też.
Jest to genialny OS, warty wielu braw i komentarzy.
Zajął on miejsce tuż za podium.
Ten OS był tak blisko 3 miejsca.
Wahałam się do ostatniej chwili.
Nadal czuję nutkę niepewności czy aby dobrze zrobiłam.
Ale mam nadzieję że jesteś szczęśliwa,
Bo nie ważne które miejsce zajęłaś piszesz świetnie..
A poza tym to jest dopiero pierwsza praca, będzie jeszcze na pewno dużo konkursów w których zajmiesz pierwsze miejsce.
Nie warto przejmować się przegraną, chociaż Ty wygrałaś.
Wygrałaś pisząc to arcydzieło.
Za co Ci serdecznie dziękuje <3

A to że wzięłaś udział w tym konkursie daje Ci już miejsce na samym szczycie podium :*


Miśka Verdas <3

Kolejny OS ukaże się za dwa dni.
Doda go najprawdopodobniej Cheryl, i to ona będzie się opiekowała moim blogiem przez czas w którym mnie nie będzie.
Za co jej dziękuje <333
I mam nadzieję że ucieszycie się że tak wspaniała bloggerka będzie Was tutaj odwiedzała i pilnowała abyście się nie zanudzili na śmierć :D

2 komentarze:

  1. Na wstępie chciałabym powiedzieć to, że nie wiem czy to czytasz Madziu, ale mam cichą nadzieję, że tak...
    A więc... Ten OS, to było coś. Coś wielkiego i COŚ co poruszyło moje serce. Moim zdaniem pokazałaś coś swoim One Shot'em. On... Tak jakby pokazał coś. Pokazał, że masz serce, że i może kochasz pisać lub jest to twoją pasją. Pokazałaś w nim to, że umiesz pisać. Masz szanse się wybić. Być lepsza, ale po co? Już jesteś... Być lepsza po to, aby zyskać więcej. Być znaną bloggerką, o ile masz ochotę i czas. Dość długo zbierałam się z napisaniem tego komentarza pod tym cudownym One Shot'em, bo... Poruszył on coś w moim wnętrzu, wiesz? Dość długo płakałam. Nie ukrywam łez, w ogóle. Dla mnie to nic strasznego płakać, gdyż łzy, to u nas stan naturalny, który wywołują piękne rzeczy takie jakie na przykład twój One Shot, lub i też smutek. Ale to nie były łzy smutku... Dobrze, przyznam się... Może niektóre. A wiesz dla czego? Bo masz talent, kochana... Chciałabym pisać tak jak ty, ale nie umiem... Każdy z nas ma swój osobisty dar i blask oraz talent do pisania. Nikt nie pisze identycznie. Byłoby to nudne, prawda? No ale co możemy z tym zrobić? Nic. Najwyżej próbować. No ale dobrze... Za bardzo się rozpędziłam. Mimo tego, że zostałaś wyróżniona, to nic nie znaczy... Ty i tak wygrałaś tym pięknie napisanym One Shot'em. Więc nie zasmucaj się ( o ile jesteś.. ) i pisz dalej z uśmiechem na twarzy, bo wychodzi ci to wspaniale, dobrze? Dla mnie i tak już wygrałaś. Bo to nie ważne jakie miejsce się zajmie, ale co się przez to zdobędzie. Zdobyłaś wiele... A byłam jeszcze pod wrażeniem tym, że był to twój pierwszy One Shot. Wielkie brawa dla Ciebie, Madziu... <3 Wygrałaś to, że spróbowałaś swoich sił i wysłałaś pracę. Gratuluję ;* Dziękuję Ci za to, że miałam szansę przeczytać jedną z twoich pierwszych prac ♥

    Pozdrawiam,
    Cheryl ♥

    OdpowiedzUsuń