środa, 27 sierpnia 2014

OS Leonetta część 1 "Nowe szczęście" | Autor: Miśka Verdas [EDIT]

[EDIT] Zostały założone dwie nowe zakładki.
" Zareklamuj się "
" Zapytaj bohatera "
Wpadajcie, piszcie komentarze, zadawajcie pytania,
Serdecznie zapraszam <3

Jest to pierwsza część OS którego napisałam pół roku temu?
Dlatego zdaję sobie sprawę że nie jest on idealny.
To nie oznacza że MÓJ LAPTOP działa.
Nie.
Po prostu udało mi się na chwilę wejść na komputer brata.
Gdy przeczytacie błagam, napiszcie opinie czy chcecie drugą część czy nie.
To dla mnie ważne :)
Piszę to na górze ponieważ wiem że większość nie czyta notek pod rozdziałem.

Rozdział 9 na dole.

***

Tego OS chciałabym dedykować osobie która jest dla mnie bardzo ważna.
Dzięki niej zrozumiałam że istnieje coś takiego jak " Internetowa przyjaźń. "
Karola..

Tak właściwie jestem tutaj nadal dzięki Tobie.
Dziękuje że nie pozwoliłaś mi zwątpić, siostrzyczko <3
Kocham Cię..
Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć, w każdej sprawie.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę że znowu jesteś szczęśliwa :)
Dziękuje że pojawiłaś się w moim życiu, nigdy o Tobie nie zapomnę.




Jej życie było koszmarem.
Miała męża który zdradzał ją na prawo i lewo.
Policjant.
Wydawać by się mogło że jest ideałem.
Ale to tak jakby oceniać książkę po okładce.
Jest mylna, tak samo jak on.
Zgrywał bohatera, a w rzeczywistości był zwykłym dupkiem.
Nie wytrzymała.
Uciekła.
Znalazła nową drogę, lepszą drogę.
Bała się, że ją odnajdzie, zabierze.
Schowa przez całym światem.
I gdy była już na skraju wyczerpania psychicznego zjawił się ON.
Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.
Pomógł jej się podnieść.
Po raz pierwszy w życiu odnalazła spokój, szczęście.
A przede wszystkim miłość.
Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia.
Gdy tylko spojrzała w jego oczy, widziała w nich wszystko.
To było przeznaczenie.
Los tak chciał.
Do dzisiaj zastanawia się jakim cudem taki przystojny piłkarz za interesował się kimś takim jak ona.
To właśnie dzięki niemu zrozumiała czym jest prawdziwa miłość.




Obudziły ją promienie słońca perfidnie przedostające się przez śnieżną firankę. Przekręciła lekko głowę w prawą stronę i ujrzała słodko śpiącego Leona. Kochała go, kocha i nadal będzie kochać. Jest zupełnie inny niż Diego. Troszczy się o nią, robi wszystko co ona chce, aby tylko ją uszczęśliwić. Nigdy jej nie zostawi, a tym bardziej nie zdradzi. Gdy się uśmiecha serce zaczyna jej mocniej bić, gdy spojrzy na nią tymi pięknymi szmaragdowymi oczami cały świat przestaje istnieć. Nie liczy się nic. Najważniejszy jest on. Gdy ją dotyka przez jej ciało przechodzi miły dreszcz. Gdy ją obejmuje, wiem że jest bezpieczna. Gdy ją całuję, czuje motylki w brzuchu. Jest kochany, uczciwy. Można go porównać do ideału.... Nachyliła się i delikatnie cmoknęła policzek Verdasa. Postanowiła że wstanie dzisiaj wcześniej. Jest dopiero 8:00 ale wie że i tak nie zaśnie, a tak może się wykąpać i zrobić śniadanie swojemu mężowi. Leniwie wstała z łóżka i udała się do łazienki. Wzięła długą i relaksującą kąpiel w wannie. Owinęła się ręcznikiem i udała się pod swoją ogromną szafę, która znajdowała się w sypialni. Starała się zachowywać jak najciszej, aby nie obudzisz chłopaka. Gdy myślała nad zestawem na dzisiejszy dzień, ręcznik lekko się obsunął ukazując przy tym zgrabne i jędrne pośladki Violetty. Dziewczyna czym prędzej zakryła gołe miejsce, i wyciągając z szafy wybrany zestaw. Ponownie ruszyła do łazienki, w celu ubrania się i wykonania porannych czynności. Włosy spięła w koka. Oczy podkreśliła czarną kredką, poprawiając rzęsy maskarą. Na koniec nałożyła na usta pomadkę o smaku malin. Od dziecka uwielbiała właśnie ten owoc. Maliny kojarzyły jej się z dzieciństwem, z domem, z rodziną. Stojąc przed lustrem przypomniała sobie jak razem z tatą chodziła do parku. Siadali na ogromnym kocu i pożerali maliny. Podziwiali piękny widok na jezioro które się tam znajdowało. Mimowolnie po jej policzku zleciała jedna łza. Po paru minutach ocknęła się. Zeszła do kuchni. Włączyła radio. Leciała akurat Miley Cyrus- Stay. Podśpiewując pod nosem zabrała się za robienia śniadania. Robiąc posiłek swojemu mężowi, chciała okazać miłość jaką go darzy. Zajęło jej to około dwudziestu minut. Zadowolona z efektu ruszyła z tacką pełną jedzenia.




Leon jeszcze spał. Dziewczyna podeszła do niego i ucałowała w policzek. On tylko śmieszne zmarszczył brwi i się uśmiechnął. Postanowiła działać. Zbliżyła swoje wargi do jego i namiętnie pocałowała. Oddawał pocałunki. Gdy zabrakło im tlenu oderwali się od Siebie.
- Dzień dobry misiu- mówiła dziewczyna próbująca opanować oddech.
- Takie pobudki to ja mogę mieć codziennie, skarbie- powiedział, ukazując rządek białych ząbków.
- Dobra, dobra zabieraj się za śniadanie, a potem wychodzimy- rzuciła i już miała wstawać ale Verdas pociągnął ją. W efekcie wylądowała na doskonale zbudowanej klacie chłopaka.
- O nie nigdzie nie idziesz...- nie dokończył. Zaczął całować jej szyję. Ona cicho pojękiwała.- Zostajesz tu ze mną i razem jemy to cudo które przygotowałaś.-dodał.
- No dobrze ale zabierajmy się już za to jedzenie.
Doskonale wiedziała że Leon miał ochotę na nią. Ale nie mogła mu się tak łatwo oddać. Nie w tej chwili.
Po zjedzonym śniadaniu leżeli wtuleni w siebie jeszcze przez chwilę. Gdy mieli już wstawać Verdas złapał pośladki Castillo która opierała głowę o jego tors. Mocno ścisnął. Ona cicho jęknęła.
- Oj Leoś przestań, jesteś napalony.- rzekła do chłopaka i zmierzyła go wzrokiem, wcześniej podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To nie moja wina że tak na mnie działasz- odpowiedział uwodzicielsko. Dziewczyna zauważyła jak przyrodzenie chłopaka powoli nabierało sił.
- Nie tylko na Ciebie- powiedziała i skierowała swój wzrok na jego bokserki. Starała się to ukryć, ale w środku cieszyła się jak małe dziecko że tak na niego działa. Vilu bądź silna, postaw na swoim. 
- To tylko Twoja wina!- powiedział obudzony zasłaniając się kołdrą.
- Moja?- zdziwiła się.
- No tak gdybyś nie była taka piękna i mnie tak kusiła nie byłoby tematu- ciągnął dalej.
- Okej w takim razie wychodzę i problem z głowy!- powiedziała już trochę zła.
- Nie misiaczku! Przepraszam no ale co ja poradzę że tak na mnie działasz.
- Oj no dobra już...- rzekła po czym usiadła na chłopaku okrakiem.- A wiesz na co mam ochotę..- zaczęła kładąc ręce na jego torsie i namiętnie całując.
- Na co?- spytał zadowolony po oderwaniu się od siebie.
Uśmiechnęła się ciepło, przybliżyła usta do ucha chłopaka. Przygryzła jego płatek po czym cicho szepnęła.
- Na zakupy..
Następnie zeszła z niego i podeszła do drzwi.
Zaśmiała się gdy zobaczyła zdziwioną minę Verdasa.
- Żartujesz sobie prawda?- powiedział po krótkiej chwili.
- Nie, musimy iść do supermarketu po jedzenie, Leon.
- No ale..- nie dane było mu dokończyć ponieważ szatynka mu przerwała.
- Nie ma żadnego ale. Jeżeli nie chcesz umrzeć z głodu to zbieraj się i jedziemy.- powiedziała nadal poważnie.
- Tak jest kapitanie- krzyknął podrywając się szybko z łóżka i biegnąc z ręcznikiem do łazienki.- Za dwadzieścia minut jestem gotowy! Uśmiechnęła się i już zmierzała do wyjścia gdy usłyszała jak drzwi się uchylają. Oglądnęła się do tyłu i ujrzała głowę Leona.
- Zapomniałem. Masz bardzo seksowny tyłeczek, a jak Ci spadł ten ręczniczek to już w ogóle. Teraz wiesz czemu mój kolega tak szybko się uniósł.- rzucił rozmarzony uśmiechając się zwycięsko.
- Już po Tobie Verdas!- krzyknęła i zaczęła biec w jego stronę ale on sprytnie zamknął drzwi na klucz.
- Jeszcze się policzymy!...

******
Przepraszam za błędy.

Buzi,
Miśka Verdas.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 9 część 1 "Koszmar"

Rozdział dedykowany Patrycji Varn.
Jeszcze raz gratuluję wygranej ;**




"Człowiek, który nigdy nie doświadczył miłości do drugiego człowieka, może być szczęśliwy albo nieszczęśliwy, zadowolony albo niezadowolony, ale otrzymał on tylko niewielką część życia."
~Margit Sandemo




Naga leżała na podłodze w łazience wciąż płacząc. Nie mogła zapomnieć o tym co jej zrobił. Wiedziała że był niebezpieczny, ale nie spodziewała się że aż tak. Dopiero teraz zrozumiała dlaczego przez parę dni był taki miły. Myślał że przekupi ją dobrocią. Że sama mu ulegnie i będzie robiła co on tylko chce. Ale dlaczego wrócił wcześniej? Czemu tak brutalnie ją zaatakował? Na te pytania znał odpowiedź on, ona i jeszcze ktoś...  Bała się. Wiedziała że wróci. Tacy jak on zawsze wracają. Był w stanie zabić aby dostać to czego chciał. Odważył się nawet ochronić się synem by samemu nie trafić za kratki tym samym skazując ją na istny koszmar. Z resztą kto aresztowałby jednego z najbardziej znanych inżynierów na świecie. Na pewno nie osoba o zdrowych zmysłach.
Był sprytny. Sprytniejszy niż wiele ludzi myślało. Gdy przyszedł udawała silną. W duchu bała się niemiłosiernie. Gdyby mogła krzyczałaby na cały głos szukając pomocy. Ale na jej szczęście zjawił się on. Jej wybawca. Przyjaciel.. Chociaż nie do końca była pewna kim on tak właściwie dla niej jest. Bo czy przy przyjacielu czuję się takie ciepło rozsadzające nas od środka. Nie raczej nie. Na pewno nie. W pewnej chwili przypomniała sobie wszystkie ich chwile, pomimo że krótkie to wspaniałe. Pierwsze spotkanie, bliski pocałunek, przytulenia, buziaki w policzek. Wszystko co wiązało się z Leonem Verdasem było dla niej czymś cudownym. On sam był przewspaniały. Na samą myśl o nim na jej twarz wkradał się lekki uśmiech.
Szybko poderwała się z zimnej podłogi i podeszła do lustra. Westchnęła cicho i spojrzała w swoje odbicie. Nie zwracała uwagi na rany, siniaki i krew, przypatrzyła się oczom. Wpatrywała się w nie przez dłużą chwilę po czym zamknęła je i wzięła głęboki wdech.
Zakochałam się. Szepnęła niesłyszalnie. Wyobraziła sobie ich razem idących przed siebie, trzymających się za ręce. Szczęśliwych i zakochanych. Liczyli się tylko oni, nikt więcej.

Ale pomimo wszystko musiała zapomnieć o uczuciu które mogło między nimi rozkwitnąć. Wiedziała że ktoś taki jak Leon nie ze chce takiego tchórza którym była ona. Poza tym. To nie był odpowiedni moment. Przecież gdyby Dominguez wrócił i dowiedział się o ich związku zabił by Leona na miejscu. A na to nie mogła pozwolić. Dla szatyna była w stanie oddać swoje życie. Zrobiłaby wszystko aby on był bezpieczny.

******

Otworzyła oczy,
Znajdowała się  zimnym i ciemnym pomieszczeniu.
Próbowała wstać ale czuła paraliż nóg i rąk. 
Jedynie udało jej się usiąść.
Dopiero teraz rozejrzała się po pokoju.
Przynajmniej myślała że to był pokój.
Nagle nie wiadomo skąd zaczęła lecieć niepokojąca muzyka. Taka jak z horrorów. Coraz bardziej się niepokoiła.
Gdzie ja jestem i co się dzieje?
Nie zdążyła nawet odpowiedzieć na te pytanie ponieważ zauważyła światło które było tak mocne że jej oczy nie były w stanie normalnie wytrzymać.
Przymknęła je próbując uchronić się przed tym czymś.
Odczekała chwilę i lekko uchyliła jedno oko. 
Gdy upewniła się że to coś zniknęło i może normalnie patrzeć otworzyła oczy szerzej.
Ale to co zobaczyła przed sobą przeraziło ją.
W koncie zauważyła chłopaka który miał związane ręce i nogi sznurkami.
Miał kaptur więc nie mogła zobaczyć kto to był.
Kim jesteś? Zapytała cicho.
Nie usłyszała odpowiedzi, spróbowała po raz kolejny tylko tym razem głośniej. Znowu cisza. Spróbowała jeszcze trzy razy ale nadal głucha cisza. W końcu nie wytrzymała.
- Kim do cholery jasnej jesteś!!??- krzyknęła na cały głos.
Nie wiadomo skąd za postacią pojawił się mężczyzna. Jej uwagę przykuła świecąca rzec w jego ręce. Był to nóż. Przestraszona powróciła wzrokiem do jego twarzy. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę gdy dostrzegła kim był.
- D-dorian.- szepnęła w duchu.
On natomiast uśmiechnął się cwaniacko i zbliżył ostrze do postaci która wciąż siedziała bez ruchu w zakrytym kapturze. Nadal nie wiedziałaby kim jest ta postać gdyby nie zauważyła oczu. Pięknych, szmaragdowych niczym ocean oczu które posiadała tylko jedna osoba.
- Leon- krzyknęła.
Nie zdążyła nawet dopowiedzieć chociaż jednego słowa, ponieważ ujrzała krew tryskającą na wszystkie strony. 
- NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

*****
Obudziła się cała spocona, głośno oddychała. Po jej policzku spłynęła jedna pojedyncza łza. Poczuła jak kołdra obok się porusza. Wystraszona zamknęła oczy.
Ktoś ją objął. Tylko w jego ramionach czuła się taka bezpieczna, szczęśliwa.. Tylko dzięki niemu mogła przestać myśleć o problemach, chociaż na chwilkę o nich zapomnieć.
Jeszcze mocniej go przytuliła, tak jakby miał uciec i już nigdy nie wrócić.
- Leon- szepnęła cicho po czym zaniosła się płaczem.
- Spokojnie, jestem tu, już cichutko- powiedział głosem pełnym troski i zmartwienia.
Po jakimś czasie gdy już się lekko uspokoiła postanowiła zadać mu pytanie które trapiło ją od jakiegoś czasu.
Już otwierała usta aby coś powiedzieć ale westchnęła tylko.
- Coś nie tak księżniczko?- spytał.
- No bo.. Eh to głupie- speszyła się.
- No powiedz przecież wiesz że możesz mi zaufać- powiedział rzucając jej zachęcające spojrzenie. Odwzajemniła to uśmiechem po czym zaczęła mówić.
- Zastanawia mnie co ty robisz w moim łóżku??
Zaśmiał się.
- Śnił Ci się koszmar, przybiegłem a Ty poprosiłaś żebym został z Tobą dopóki nie zaśniesz, w efekcie sam pogrążyłem się we śnie. Nie pamiętasz?- zdziwił się.
Przez dłuższą chwilę siedziała cicho próbując przypomnieć sobie to wydarzenie. W pewnym momencie "oświeciło ją".
- Ah no tak, przepraszam..
- Nic się nie stało, to może ja już pójdę.
- Nie, nie zostań.- rozkazała za co skarciła się w myślach.- Proszę- dodała.
W odpowiedzi uśmiechnął się i z powrotem położył. Ona uczyniła to samo. Po chwili wahania przytuliła się do jego umięśnionego torsu. Wydawało jej się że gdy to zrobiła on, uśmiechnął się? Tak. Była pewna.
 Czuła spokojne bicie jego serca.
- Dobranoc ślicznotko- szepnął i pocałował jej włosy.
- Dobranoc- odpowiedziała i nawet się nie zorientowała gdy zasnęła.


~~~~~~~~~~~
Następny dzień.
~~~~~~~~~~~


Bezczynnie patrzyła przed siebie myślący o wszystkim co przydarzyło się w ostatnim czasie. To zabawne pomyślała. Najpierw zwierzyła się komuś zupełnie obcemu z połowy swojego życia, potem pozwoliła mu się do siebie zbliżyć. Gdy mu zaufała pomógł jej, wydostając się z pułapki bez wyjścia. Więzienia które było koszmarem. A teraz? Teraz się w nim zakochała. To idiotyczne. Kochać kogoś tak bardzo bliskiego, a zarazem obcego.
Nawet nie zauważyła gdy chłopak zaczął się budzić tym samym wybudzając ją z transu. Z myśli.
- O już wstałaś- szepnął zaspanym głosem uśmiechając się ciepło.
- Raczej to Ty w końcu wstałeś- zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne- rzekł sarkastycznie- A może by tak "Dzień doby Leonku"?
- Dzień dobry grubasie- powiedziała wciąż się śmiejąc.
- Coś Ty powiedziała Castillo?
- To co słyszałeś Verdas.
- Pożałujesz.- Uśmiechnął się złowieszczo. Zdezorientowana miała pytać co co mu chodzi ale poczuła jak siada na niej okrakiem.
Chwilę później w całym domu było słychać jej śmiech.
- Nie....Leon.....Przestań.....Proszę...
- Hm.. pomyślmy..
- Błagam..- ciągnęła.
- Okej. Ale pod jednym warunkiem. Pocałuj mnie.
Zamurowało ją.


****
Hejka misie,

Przychodzę do was z tym czymś.

Dlaczego rozdział jest podzielony na dwie części?
A tutaj was zaskoczę. MÓJ LAPTOP SIĘ ZJEBAŁ.

Ta.. -.- 
Super. 

Czujecie ten sarkazm?
No więc ten.. Rozdział kończyłam na telefonie więc za wszelkie błędy przepraszam.

Od razu mówię że druga część rozdziału się w najbliższym czasie nie pojawi. Dopóki nie kupię nowego laptopa. Wybaczcie. 


Hahah wiem jestem szatanem bo zakończyłam w takim momencie ale cóż... :D 


Jeżeli chodzi o Fede i Ludmi w najbliższym czasie nie będę o nich pisała dlaczego? Proste. Nie mam pomysłu. Tak więc bardzo mi przykro ale na razie musicie zadowolić się Losiem i Vilu :D 

ROZDZIAŁ 9 CZĘŚĆ DRUGA- 10 KOMENTARZY.

Do następnego,
Buzi,
Miśka Verdas. 

PS. Czy tylko mnie dobija fakt że już za tydzień szkoła? :((


wtorek, 19 sierpnia 2014

Przepraszam Patrycja.

Kochana...
Wiem że nawet nie powinnam tego pisać, ale muszę.
Nie wiem czy to przeczytasz, może nie, zrobisz co będziesz chciała ale ja chociaż w małym stopniu naprawię błędy.
Wiem jestem nikim.
Zwykłą zimną suką która nie liczy z uczuciami innych, osób bliskich.
Przepraszam..
Nie wiem czy to w czymś pomoże.
Pewnie nie, ale ja Cie tak strasznie przepraszam.
Nawet gdy piszę to ryczę jak dziecko.

Nie zdziwię się jeżeli nie będziesz chciała mnie znać, ale pamiętaj że zawsze będziesz bliska mojemu sercu i kocham Cię jak siostrę ... <3

Wiem ostatnio nasze kontakty... tak właściwie ich nie ma.
Nie piszemy i to mnie cholernie boli.
Ale..
Nie nie mam nic na usprawiedliwienie ale obiecuję że jeżeli będziesz chciała wszystko naprawię.
Brakuje mi Ciebie i naszych rozmów, cholernie mi ich brakuje.
Tęsknie za tobą siostrzyczko ;(

Jest jeszcze coś...
Twój blog.
Twoje dwa blogi.

Najpierw sprawa jednego.
Kurwa jaka ja jestem pojebana.
Czytam a nie komentuję.
To nie tak że nie mam do Ciebie szacunku, nie.
Szanuję Cię kochana i to bardzo, wręcz podziwiam.
Wiem zawiodłam..
Ty zawsze jesteś, komentujesz a ja?
Nadrobię to wszystko, ale czy to coś da?
Ty piszesz takie przepiękne rozdziały a ja zachowuję się tak jakbym miała to w dupie.
Ale tak nie jest, nie było i nie będzie.
Po prostu...
Eh...
Sama nie wiem co napisać.
Zawaliłam po całej linii.
Wiem zdaję sobie z tego sprawę, ale niestety czasu nie cofnę chociaż bardzo bym chciała.
Nawet powiedzenie "Jestem człowiekiem, popełniam błędy ale należy mi się druga szansa" nic tu nie da.
Boli mnie to że tak się zachowałam.
Boli mnie to strasznie.
Jestem na siebie wściekła.
I do tego wszystkiego. 
Przeczytałam że- że chcesz odejść. 
Chcesz to wszystko skończyć.
I to po części moja wina.
Bo przestałam komentować.

Ale nie możesz odejść.
Nie możesz...
Jak inni sobie poradzą..
Ja sobie nie poradzę.
Gdy czytam twoje arcydzieła zapominam.
Przenoszę się do innego, lepszego świata.
I to jest coś cudownego.
PRZEPRASZAM CIĘ PATRYCJA ZA WSZYSTKO.


A teraz drugi blog...
Eh szkoda słów.
Jest cudowny.
Wiem spóźniłam się ale jest cudowny, wiesz nie chcę się rozpisywać bo na jego temat pojawi się notka...
Ale tutaj też chcę Cię przeprosić.
Znowu spierdoliłam wszystko.
Wybacz....



Co do mnie ja się postaram to na prawić, 
Co do Ciebie proszę przemyśl to. Nie rezygnuj z czegoś co kochasz, co sprawia Ci przyjemność przez bandę idiotów którzy nie umieją docenić czyjegoś wysiłku.
Ale tak właściwie twoi czytelnicy, oni są. Mimo że nie piszą komentarzy co wiem że jest przykre, to są. Patrząc na wyświetlenia których jest pewnie dużo.
Ja też mam mało komentarzy ale wiem że ludzie są i mnie czytają bo widzę to po samych wyświetleniach, cieszę się nawet z tego.

Co do ludzi..
Co ja mogę powiedzieć?

Komentujcie obydwa blogi Patrycji!!!!
Nie pozwólcie jej porzucić czegoś co kocha.
Możecie nawet przestać czytać mnie i czytać blogi Patrycji jeżeli to pomoże w tym aby ona została.

Tutaj macie linki dwóch wspaniałych, przecudownych blogów...



Jeszcze raz PRZEPRASZAM..

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 8: To już koniec.

Uwaga! 
Treść tego rozdziału może zawierać wulgaryzmy i treści dla osób powyżej osiemnastego roku życia! 
Czytasz na własną odpowiedzialność!
 

Rozdział dedykowany Madzi Piątkowskiej i Mai Blanco, jeszcze raz gratulacje dziewczyny :* 



"Przez chwilę była wolna niczym motyl. Wszystko było kolorowe i każda rzecz miała swoją barwę. Zjawił się niepotrzebny gość w jej życiu i zniszczył wszystko, co zaczęła powoli i krok po kroku budować. Zniszczył ją znów, lecz tym razem od środka..."

***

Miała nadzieje, że już nigdy Go nie zobaczy na oczy, że już nigdy nie poczuje jego zapachu, jego bliskości. Ale jednak... Wrócił. Powrócił jej ojczym, który znów zacznie się nad nią znęcać. Znów w środku poczuje to uczucie, ten ból i strach. Znów straci sens życia. Znów nie będzie chciała żyć, będzie wmawiała sobie, że jest beznadziejna, że dla nikogo nic nie znaczy... Jednak nie. W jej życiu parę dni temu pojawiła się taka osoba. Ma dla kogo żyć i jest to ktoś, komu wiele zawdzięcza, dla kogo chce dalej żyć. Znosić to i żyć w błogiej nadziei, że za niedługo będzie pełnoletnia i wyrwie się z tego okropnego domu, w którym jest maltretowana przez swojego ojczyma. Jej twarz, która parę sekund temu przybierała radosny wyraz twarzy, była teraz przerażona. Nie wiedziała co ma robić. Ale jej zdaniem najgorsze było to, że stoi pół naga przy swoim ojczymie, który może to w jakikolwiek sposób wykorzystać; znów ją zranić, sprawić jej ból... Aby znów cierpiała. Ale nie przejmowała się tym tak za bardzo. Bała się najbardziej tego, co on ma w ręce, lub co planuje. Ani o milimetr się nie poruszyła, nie wykonała ani jednego ruchu swoim ciałem.
Serce zaczęło bić szybszy rytm, jej blade ciało zaczęło stawać się cieplejsze, a na jej policzkach pojawiały się czerwone rumieńce. Wpatrywała się w niego bez przerwy i obserwowała każdy jego ruch. Nic a nic. Nasunęła na siebie szlafrok odsuwając się o krok do tyłu. Nie chciała, aby doszło do bliższego kontaktu między nimi. Szła dalej, aż plecami dotknęła zimnego szkła kabiny prysznicowej. Dotknęła rękami śliskiej powierzchni i nie wiedziała co robić, gdyż nie mogła się dalej cofnąć, ani nie widziała żadnej drogi ucieczki z której mogłaby z korzystać. Rozejrzała się po dość dużym pomieszczeniu, w którym się znajdowała i nie mogła dostrzec nic, co mogłoby posłużyć za broń, którą mogłaby się przed Nim obronić. Nie widziała nic. Kompletnie. Zrezygnowała. Wcale nie, nie ma nawet takiego zamiaru. Musi coś zrobić, musi być odważna, pokazać, że już nie będzie siedzieć z założonymi rękami i pozwalać na wszystko, co mu się podoba. Już za długo i za dużo wycierpiała, aby była jego zabawką. Nadszedł czas, aby mu się postawić. Śledził wzrokiem każdy jej ruch. Przybliżył się, a Violetta coraz bardziej była przerażona. Nawet gdyby mogła, zamknęła by się w kabinie, lub próbowała by się na nią wspinać, ale byłoby to niedorzeczne, prawda? Z każdym ruchem się w niej gotowało, była coraz bardziej przerażona i czuła, że musi interweniować, bo zaraz nie wytrzyma i wybuchnie. Nie zniosła tej ciszy, musiała się odezwać... 
- Czego ty ode mnie Gnoju do jasnej cholery chcesz, co?! Co ja Ci takiego zrobiłam, hm?! Już dawno siedziałam cicho, gdy Ty robiłeś ze mną co tylko chciałeś, ale już tak nie zrobię, rozumiesz?! Nie będę siedziała z założonymi rękami i czekała co Ty zrobisz! Nie jestem już taka malutka, żebyś mną pomiatał i rządził. Mam życie i mam uczucia tak samo jak każdy człowiek na tej ziemi! Ale jak widzę... Ty tego nie doceniasz. Krzywdzisz ludzi w byle jaki sposób i się z tego cieszysz. O nie! Już tak nie będzie, jasne?! Nigdy nie byłeś moim "ojcem", i nigdy nie będziesz! - wiedziała, że to zaszło za daleko. Nie powinna tego mówić, ale nie mogła się powstrzymać. Musiała to w końcu z Siebie wyrzucić. Bała się tego, co może teraz zrobić. Najciekawsze było to, że jej nie przerwał... Nie uderzył, ani nic nie zrobił. Tylko wpatrywał się w nią z obrzydliwym uśmiechem wymalowanym na twarzy. 
- Siedź lepiej cicho o ile nie chcesz, żeby stała Ci się krzywda, skarbie - powiedział szeptem, a następnie zbliżył się do niej o krok bliżej, a ta tym bardziej się bała. Podszedł bardzo blisko Niej tak, że jego twarz znajdowała się pięć centymetrów od Jej. Czuła na swojej szyi jego ciepły i odrażający oddech.
- Już od dawna miałem to skończyć, a trwało to za długo. Pierw chciałem Cię wytresować, żebyś była milsza i bardziej posłuszna, jednak nie zadziałało, to trzeba spróbować innej metody - uśmiechnął się szyderczo. Była już kompletnie przerażona. Już nie wiedziała, co ma robić, ani jak postąpić w tym wypadku. - Jeśli będziesz siedzieć cicho i nie będziesz krzyczeć, to tym bardziej wielkiego bólu Ci to nie sprawi. - uśmiechnął się i następnie przyłożył swoją brudną rękę do jej mokrego od gorąca oraz potu policzka.
- Teraz zaczniemy lekcję i nauczymy Cię, jak być posłuszną i mieć szacunek do osób, które dały Ci dach nad głową. - zaśmiał się przerażająco i jedną ręką chwycił głowę Violetty, a drugą dłonią wziął ją za rękę i cisną Violettą przed siebie... Kiedy mocno popchnął Violettę, wydała bardzo głośny krzyk, a następnie w czaszce poczuła silny i bardzo mocny ból. Zesunęła się po ścianie i przymknęła lekko oczy, a z jej lewego oka spłynęła jedna ze słonych łez. Jedną ręką lekko podtrzymywała szlafrok na swoim ciele, który zasłaniał jej piersi oraz resztę jej nagiego ciała, ale i tak było widać jej pół nagie ciało, kiedy bezwładnie siedziała na ziemi ze zgiętymi nogami obok siebie. Violetta czuła w środku, że ta sytuacja nie skończy się szczęśliwie. Lecz gdzieś głęboko w niej była ukryta cicha nadzieja, że ktoś ją uratuje. Jej wybawca, który pomógł jej w wielu rzeczach, przez ten krótki czas ich znajomości. Leon. Violetta już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale jej Ojczym był szybszy.
- Lepiej nic nie mów szmato, wystarczy już to, że krzyknęłaś. A mówiłem Ci, że jeżeli będziesz krzyczeć, to ból będzie dwa razy silniejszy, prawda? A planowałem być miły... - powiedział tajemniczym głosem i cicho się zaśmiał. Po policzku dziewczyny spłynęła krwawa stróżka krwi, która złączyła się razem ze spływającą chwilą temu przeźroczystą łzą. Krwawa łza skapnęła na jej lewe udo. W oczach dziewczyny pojawił się strach. Lekko podniosła swoją słabą prawą dłoń i dotknęła nią swoją głowę. Poczuła na dłoni lepką i wodnistą maź. Nie miała pojęcia co to może być, ale przeczuwała, że jednak to właśnie to. Swoją mokrą dłoń oderwała od powierzchni głowy i przyciągnęła ją przed siebie, aby widzieć dokładnie co to może być. Była to krew. Mocno czerwona krew, która teraz spływała po jej policzkach. Jej Ojczym szyderczo się zaśmiał. Spojrzała na niego z niedowierzającym wzrokiem, a na jej twarzy pojawił się zniesmaczony jego osobą grymas. Znów chciała coś powiedzieć, ale ten w mgnieniu oka do niej podbiegł. Zamachnął się i mocno uderzył prawy policzek dziewczyny. Jej twarz poleciała od razu na białą, kafelkową powierzchnie. Położyła na jedną z kafelek swoją głowę i zaczęła cicho płakać. Nie mogła wytrzymać, dała upust łzom. Nie przejmowała się, co chce z nią robić. Wie już, że nie ma dla niej jakiegokolwiek ratunku. To już koniec. Kucnął naprzeciwko niej. Pierw nie chciał używać emocji... Chciał grzecznie poprosić, ale jeżeli nie posłucha, to użyje innej metody.
- Słonko, podnieś główkę. Jeśli będziesz dla mnie miła, to może pod koniec nie będzie tego, co tak bardzo kochasz i tego, jak bardzo mnie o to prosisz, abym to robił - zaśmiał się cicho. Wiedział, że ona tego nienawidzi, ale chciał się z nią chwilkę podroczyć, aby mieć powód do użycia przeciwko niej przemocy. Prawie natychmiast wolno podniosła się resztkami sił. Starała się jeszcze bardziej zakryć ciało ciało szlafrokiem.
- Chodzi ci o gwałt, tak?! Tobie tylko jedno po głowie chodzi... Aby tylko męczyć bezbronne nastolatki i bzykać się na lewo i prawo. Jesteś odrażający, wiesz?! - nie wiedział, że Violetta zdoła powiedzieć coś takiego. Od razu podniósł rękę i chwycił nią jej włosy. Pociągną ją w stronę muszli klozetowej.
- Trzeba było w ogóle się nie odzywać, kochanie. - uśmiechnął się i cisną głową Violetty prosto w  toaletę.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć poczuła jak jej głowa znika pod warstwą zimnej wody. Szarpała się i próbowała wynurzyć ale był zbyt silny aby go pokonać. Dopiero gdy zaczęło jej brakować powietrza poczuła mocne szarpnięcie i ból głowy. Po chwili znowu ujrzała jego odrażającą twarz.
- Będziesz robiła to o co Cie poproszę skarbie?- spytał z chytrym uśmieszkiem.
- Nigdy w życiu skurwielu, już wolę żebyś mnie zabił!- krzyknęła mu prosto w twarz.
- Taka ładna dziewczynka jak Ty nie powinna być taka głupia- wyszeptał jej w ucho aż przeszedł ją dreszcz obrzydzenia.
Odsunął się od niej i spojrzał w oczy głupio się uśmiechając. Następnie przyłożył rękę do jej policzka i pogładził.
- Spierdalaj!- Warknęła plując na niego.
- Ty zdziro!- krzyknął uderzając ją z całej siły w policzek. Z braku sił ponownie upadła na zimne podłoże. On nie dając za wygraną kopnął ją dwa razy w brzuch. Syknęła z bólu.
- Gdybyś była grzeczna dałbym ci spokój, ale widzę że trzeba nauczyć cię dyscypliny.
Złapał ją za rękę próbując ją podnieść, jedna gdy nie mogła się uszyć pociągnął ją w stronę sypialni dziewczyny. Tam położył ją na łóżku i zaczął rozbierać. Gdy była już całkiem naga i on zdjął dolną część swojej garderoby. Położył się na niej i bez większych ceregieli wszedł w nią do samego końca. Nie czekając na reakcję szatynKi zaczął się powoli poruszać. Z każdą chwilą robił to coraz szybciej i mocniej. Wydawał przy tym jęki rozkoszy. Ona nawet nie próbowała się uwolnić leżała i płakała myśląc że już nic jej nie pomoże. Nagle nieoczekiwanie do pomieszczenia wbiegł Leon ale widząc co się tam dzieje odwrócił się na pięcie..
- Oj przepraszam- rzucił myśląc że Violetta kogoś zaprosiła i teraz kocha się z tą osobą. Poczuł ukłucie w sercu ale nic więcej nie powiedział. Chciał zamknąć drzwi i wyjść ale usłyszał szloch dziewczyny. Natychmiast się odwrócił. To co zobaczył zupełnie go zdziwiło. Akurat odwróciła głowę w jego stronę. Przeraził się. Nie była ona szczęśliwa. Jej twarz była cała posiniaczona a gdzieniegdzie leciały stróżki krwi. Do tego wszystkiego po jej cudnych policzkach spływały łzy. Wtedy zrozumiał co się stało. Jej ojczym wrócił. Wpadł w furię.
Nie wiele myśląc rzucił się na faceta odpychając go od niej. Rzucił go o ścianę i zaczął tłuc po twarzy raz jedną raz drugą ręką. Gdy Dominguez upadł nie przestał ale bił mocniej. Następnie podniósł go i wyrzucił z pokoju przez co ten sturlał się po schodach, Zbieg za nim i kopnął w twarz. Dorian próbując się uchronić wstał resztkami sił i ledwo wybiegł z domu jednak nie uciekł daleko ponieważ upadł na zimny chodnik sycząc z bólu. Verdas zamknął drzwi wejściowe na klucz i pobiegł do pokoju dziewczyny. Gdy ją zobaczył serce mu stanęło. Leżała skulona na łóżku i płakała. Podszedł do niej i przysiadł. Podniosła się do pozycji siedzącej. Chciał ją przytulić ale ona się odsunęła.
- Spokojnie nie zrobię ci krzywdy.
Ona wahając się przez chwilę w końcu się odważyła i przytuliła chłopaka. Zaczęła moczyć mu koszulę. Przez cały ból zapomniała nawet że jest zupełnie goła. On starał się ukryć swoje pożądanie które rosło w nim z sekundy na sekundę, uświadamiając sobie że ona przed chwilą została bardzo skrzywdzona. Siedzieli tak godzinę dopóki chociaż odrobinę się nie uspokoiła.
- Dziękuje ci Leon, za wszystko- szepnęła wciąż wystraszona.
- Nie ma sprawy- odpowiedział głosem pełnym troski.
Chciał ją pogłaskać po włosach ale kiedy uniósł dłoń spotkał się z piersią dziewczyny. Gdy nieświadomie przejechał przez sam środek piersi nie pomijając sutka poczuł jak jego ciało ogarnia ogromne ciepło oraz podniecenie na dole w spodniach. Ona też to zauważyła ponieważ spojrzała na niego i blado się uśmiechnęła.
- Ojej zapomniałam, pójdę się ubrać poczekaj chwilę.- powiedziała i ruszyła do łazienki.
Gdy ujrzał jej tyłek zupełnie nagi oczy zaświeciły mu się jeszcze bardziej.
Od tyłu jest równie piękna jak od przodu ~ Szepnął w myślach za co natychmiast się skarcił. Nie mógł uwierzyć że gdy ona została zgwałcona i pobita on jest w stanie myśleć o takich rzeczach. Chciał jej pomóc się pozbierać. Szedł na dół do kuchni i wstawił wodę na herbatę. Wiedział że teraz będzie musiał o nią zadbać aby nigdy więcej nie przydarzyło się jej coś równie potwornego.



***
Witajcie po ponad miesięcznej przerwie z rozdziałami.
Przepraszam że rozdział nie pojawił się wcześniej ale nie miałam czasu, nadal mam go mało chociaż są wakacje. Ale ja jestem w ciągłym biegu. 
Brak chęci i pomysłów ale tego nie będę komentować bo nie mam pojęcia co się dzieje.
Rozdział i tak w większości jest napisany przez moją wspaniałą przyjaciółkę Cheryl. Dziękuje Ci miśka, bez Ciebie możliwe że rozdział by się nie pojawił. Część którą napisała Karola jest kolorem fioletowym.
I OD RAZU MÓWIĘ ŻE POMYSŁ RÓWNIEŻ BYŁ JEJ, DLATEGO PROSZĘ NIE OSKARŻAĆ MNIE O KOPIOWANIE NP. Z JEJ BLOGA.
Piszę to ponieważ nie chcę znowu zostać fałszywie osądzona.


Co do mojej części rozdziału cóż nie będę się wypowiadać.
Chciałam jeszcze przeprosić że jest taki krótki ale zaraz zacznę pisać następny.
I mam nadzieję że teraz po przeczytaniu książek najdzie mnie masa pomysłów i będę pisać i pisać :D  
 ( ostatnio strasznie się wciągnęłam w czytanie dlatego jeżeli ktoś by znał tytuł książki wartej przeczytania to polecajcie! najchętniej coś typu " Rycerz ciemności" albo " Letni staż" czy o miłości, przygodową no coś tego typu xd )

Ale teraz będzie tak że rozdziały będą krótsze ale częściej dodawane, przynajmniej mam taką nadzieję :)

JEŻELI CHODZI O KONKURS TO WIEM NAGRODY JESZCZE NIE SĄ PRZYZNANE. ALE NIE MIAŁAM CZASU, JEDNAK ZARAZ NAPISZĘ DO ZWYCIĘŻCZYŃ I WSZYSTKO BĘDZIE WYJAŚNIONE.

To do następnego,
buziaki,
Miśka Verdas <3


PS. Piszcie komentarze :)
Dla Was to chwila dla mnie coś ważnego.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Mini OS "Powolna śmierć." | Autorka: Miśka Verdas

Przedstawiam Wam Mini OS z bloga " Sny pozwalają nam marzyć, marzenia pozwalają nam żyć"


Przymknij oczy.
Weź głęboki wdech i wydech.
Policz do dziesięciu.
Otwórz powoli powieki.
Spójrz.
Zobacz świat od tej innej strony.
Lepszej czy gorszej?
No zobacz!
Widzisz?
Nie?!
Postaraj się..
Jeżeli chcesz pomogę Ci..
Zobacz na ten tekst.
Każde słowo które jest tam napisane.
pomyśl.

Jak spostrzegasz ten niezbadany świat.



To wszystko jest takie przerażające. Czy to sen?
Uciekam..
Oddalam się.
Powoli staczam.
Nie umiem kochać.
Nie potrafię zaufać.
Za bardzo mnie skrzywdzono.
To Ty krzywdzisz innych.

Ten straszny głos w mojej głowie.





Te słowa.
To wszystko wydaje się takie piękne..
Jak w bajce.
Pojawia się piękny królewicz który ratuję księżniczkę i żyją razem długo i szczęśliwie.
Dlatego człowiek wymyślił "bajkę".
Aby uciec od szarej, krzywdzącej rzeczywistości.
Aby zamknąć się w swoim świecie.
Ale to tylko szare nic nie znaczące myśli.
Prawda jest taka że miłość rani.

Nie, tylko Ty tak uważasz.

Dlaczego nie możesz przyznać mi racji..
Czemu na każdym kroku się ze mną kłócisz.






Nie wytrzymuję.
Gubię się.
Psychicznie i fizycznie.
Moje ciało jest inne. 

Lepsze?

Gorsze.

To straszne chcieć umrzeć.
To podłe że nie potrafię już kochać.
Zamknęłam się we własnej bajce.
Utknęłam w pułapce bez wyjścia..
Dla mnie nie ma ratunku.
To koniec.
Nie czuje już nic.
Głucha cisza.
Nieprzyjemna pustka.
Powolna śmierć.