środa, 27 sierpnia 2014

OS Leonetta część 1 "Nowe szczęście" | Autor: Miśka Verdas [EDIT]

[EDIT] Zostały założone dwie nowe zakładki.
" Zareklamuj się "
" Zapytaj bohatera "
Wpadajcie, piszcie komentarze, zadawajcie pytania,
Serdecznie zapraszam <3

Jest to pierwsza część OS którego napisałam pół roku temu?
Dlatego zdaję sobie sprawę że nie jest on idealny.
To nie oznacza że MÓJ LAPTOP działa.
Nie.
Po prostu udało mi się na chwilę wejść na komputer brata.
Gdy przeczytacie błagam, napiszcie opinie czy chcecie drugą część czy nie.
To dla mnie ważne :)
Piszę to na górze ponieważ wiem że większość nie czyta notek pod rozdziałem.

Rozdział 9 na dole.

***

Tego OS chciałabym dedykować osobie która jest dla mnie bardzo ważna.
Dzięki niej zrozumiałam że istnieje coś takiego jak " Internetowa przyjaźń. "
Karola..

Tak właściwie jestem tutaj nadal dzięki Tobie.
Dziękuje że nie pozwoliłaś mi zwątpić, siostrzyczko <3
Kocham Cię..
Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć, w każdej sprawie.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę że znowu jesteś szczęśliwa :)
Dziękuje że pojawiłaś się w moim życiu, nigdy o Tobie nie zapomnę.




Jej życie było koszmarem.
Miała męża który zdradzał ją na prawo i lewo.
Policjant.
Wydawać by się mogło że jest ideałem.
Ale to tak jakby oceniać książkę po okładce.
Jest mylna, tak samo jak on.
Zgrywał bohatera, a w rzeczywistości był zwykłym dupkiem.
Nie wytrzymała.
Uciekła.
Znalazła nową drogę, lepszą drogę.
Bała się, że ją odnajdzie, zabierze.
Schowa przez całym światem.
I gdy była już na skraju wyczerpania psychicznego zjawił się ON.
Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.
Pomógł jej się podnieść.
Po raz pierwszy w życiu odnalazła spokój, szczęście.
A przede wszystkim miłość.
Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia.
Gdy tylko spojrzała w jego oczy, widziała w nich wszystko.
To było przeznaczenie.
Los tak chciał.
Do dzisiaj zastanawia się jakim cudem taki przystojny piłkarz za interesował się kimś takim jak ona.
To właśnie dzięki niemu zrozumiała czym jest prawdziwa miłość.




Obudziły ją promienie słońca perfidnie przedostające się przez śnieżną firankę. Przekręciła lekko głowę w prawą stronę i ujrzała słodko śpiącego Leona. Kochała go, kocha i nadal będzie kochać. Jest zupełnie inny niż Diego. Troszczy się o nią, robi wszystko co ona chce, aby tylko ją uszczęśliwić. Nigdy jej nie zostawi, a tym bardziej nie zdradzi. Gdy się uśmiecha serce zaczyna jej mocniej bić, gdy spojrzy na nią tymi pięknymi szmaragdowymi oczami cały świat przestaje istnieć. Nie liczy się nic. Najważniejszy jest on. Gdy ją dotyka przez jej ciało przechodzi miły dreszcz. Gdy ją obejmuje, wiem że jest bezpieczna. Gdy ją całuję, czuje motylki w brzuchu. Jest kochany, uczciwy. Można go porównać do ideału.... Nachyliła się i delikatnie cmoknęła policzek Verdasa. Postanowiła że wstanie dzisiaj wcześniej. Jest dopiero 8:00 ale wie że i tak nie zaśnie, a tak może się wykąpać i zrobić śniadanie swojemu mężowi. Leniwie wstała z łóżka i udała się do łazienki. Wzięła długą i relaksującą kąpiel w wannie. Owinęła się ręcznikiem i udała się pod swoją ogromną szafę, która znajdowała się w sypialni. Starała się zachowywać jak najciszej, aby nie obudzisz chłopaka. Gdy myślała nad zestawem na dzisiejszy dzień, ręcznik lekko się obsunął ukazując przy tym zgrabne i jędrne pośladki Violetty. Dziewczyna czym prędzej zakryła gołe miejsce, i wyciągając z szafy wybrany zestaw. Ponownie ruszyła do łazienki, w celu ubrania się i wykonania porannych czynności. Włosy spięła w koka. Oczy podkreśliła czarną kredką, poprawiając rzęsy maskarą. Na koniec nałożyła na usta pomadkę o smaku malin. Od dziecka uwielbiała właśnie ten owoc. Maliny kojarzyły jej się z dzieciństwem, z domem, z rodziną. Stojąc przed lustrem przypomniała sobie jak razem z tatą chodziła do parku. Siadali na ogromnym kocu i pożerali maliny. Podziwiali piękny widok na jezioro które się tam znajdowało. Mimowolnie po jej policzku zleciała jedna łza. Po paru minutach ocknęła się. Zeszła do kuchni. Włączyła radio. Leciała akurat Miley Cyrus- Stay. Podśpiewując pod nosem zabrała się za robienia śniadania. Robiąc posiłek swojemu mężowi, chciała okazać miłość jaką go darzy. Zajęło jej to około dwudziestu minut. Zadowolona z efektu ruszyła z tacką pełną jedzenia.




Leon jeszcze spał. Dziewczyna podeszła do niego i ucałowała w policzek. On tylko śmieszne zmarszczył brwi i się uśmiechnął. Postanowiła działać. Zbliżyła swoje wargi do jego i namiętnie pocałowała. Oddawał pocałunki. Gdy zabrakło im tlenu oderwali się od Siebie.
- Dzień dobry misiu- mówiła dziewczyna próbująca opanować oddech.
- Takie pobudki to ja mogę mieć codziennie, skarbie- powiedział, ukazując rządek białych ząbków.
- Dobra, dobra zabieraj się za śniadanie, a potem wychodzimy- rzuciła i już miała wstawać ale Verdas pociągnął ją. W efekcie wylądowała na doskonale zbudowanej klacie chłopaka.
- O nie nigdzie nie idziesz...- nie dokończył. Zaczął całować jej szyję. Ona cicho pojękiwała.- Zostajesz tu ze mną i razem jemy to cudo które przygotowałaś.-dodał.
- No dobrze ale zabierajmy się już za to jedzenie.
Doskonale wiedziała że Leon miał ochotę na nią. Ale nie mogła mu się tak łatwo oddać. Nie w tej chwili.
Po zjedzonym śniadaniu leżeli wtuleni w siebie jeszcze przez chwilę. Gdy mieli już wstawać Verdas złapał pośladki Castillo która opierała głowę o jego tors. Mocno ścisnął. Ona cicho jęknęła.
- Oj Leoś przestań, jesteś napalony.- rzekła do chłopaka i zmierzyła go wzrokiem, wcześniej podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To nie moja wina że tak na mnie działasz- odpowiedział uwodzicielsko. Dziewczyna zauważyła jak przyrodzenie chłopaka powoli nabierało sił.
- Nie tylko na Ciebie- powiedziała i skierowała swój wzrok na jego bokserki. Starała się to ukryć, ale w środku cieszyła się jak małe dziecko że tak na niego działa. Vilu bądź silna, postaw na swoim. 
- To tylko Twoja wina!- powiedział obudzony zasłaniając się kołdrą.
- Moja?- zdziwiła się.
- No tak gdybyś nie była taka piękna i mnie tak kusiła nie byłoby tematu- ciągnął dalej.
- Okej w takim razie wychodzę i problem z głowy!- powiedziała już trochę zła.
- Nie misiaczku! Przepraszam no ale co ja poradzę że tak na mnie działasz.
- Oj no dobra już...- rzekła po czym usiadła na chłopaku okrakiem.- A wiesz na co mam ochotę..- zaczęła kładąc ręce na jego torsie i namiętnie całując.
- Na co?- spytał zadowolony po oderwaniu się od siebie.
Uśmiechnęła się ciepło, przybliżyła usta do ucha chłopaka. Przygryzła jego płatek po czym cicho szepnęła.
- Na zakupy..
Następnie zeszła z niego i podeszła do drzwi.
Zaśmiała się gdy zobaczyła zdziwioną minę Verdasa.
- Żartujesz sobie prawda?- powiedział po krótkiej chwili.
- Nie, musimy iść do supermarketu po jedzenie, Leon.
- No ale..- nie dane było mu dokończyć ponieważ szatynka mu przerwała.
- Nie ma żadnego ale. Jeżeli nie chcesz umrzeć z głodu to zbieraj się i jedziemy.- powiedziała nadal poważnie.
- Tak jest kapitanie- krzyknął podrywając się szybko z łóżka i biegnąc z ręcznikiem do łazienki.- Za dwadzieścia minut jestem gotowy! Uśmiechnęła się i już zmierzała do wyjścia gdy usłyszała jak drzwi się uchylają. Oglądnęła się do tyłu i ujrzała głowę Leona.
- Zapomniałem. Masz bardzo seksowny tyłeczek, a jak Ci spadł ten ręczniczek to już w ogóle. Teraz wiesz czemu mój kolega tak szybko się uniósł.- rzucił rozmarzony uśmiechając się zwycięsko.
- Już po Tobie Verdas!- krzyknęła i zaczęła biec w jego stronę ale on sprytnie zamknął drzwi na klucz.
- Jeszcze się policzymy!...

******
Przepraszam za błędy.

Buzi,
Miśka Verdas.

4 komentarze: