Otwórz oczy jest za późno,
nie szukaj mnie na próżno
Teraz tylko tracisz swój czas.
Czy tak wiele wymagałam,
w ślepą miłość zaplątana.
Czy żałujesz już, że nie ma nas
nie szukaj mnie na próżno
Teraz tylko tracisz swój czas.
Czy tak wiele wymagałam,
w ślepą miłość zaplątana.
Czy żałujesz już, że nie ma nas
Honey- Lalalove
Rozdział dedykuję Wam!!
Dziękuje za wszystkie komentarze, wyświetlenia..
Dajecie mi siłę i motywację do pisania :)
A teraz nie zanudzam.. I miłego czytania...
Dziewczyna stała przez chwilę w ogromnym szoku. To co zobaczyła wywróciło ją z równowagi. Cała kuchnia była w soku truskawkowym, a na samym środku pomieszczenia siedział Leon z twarzą ubrudzoną od ciasta. Chłopak wiedział że będzie miał kłopoty i żadne wyjaśnienia tu nie pomogą. Taka już była. Często się złościła, ale chłopakowi to nie przeszkadzało. W takich momentach uciekał jak najdalej od niej, albo mówiąc w prost śmiał się z niej. W takich sytuacjach wyglądała jak by dym leciał z jej uszu i nosa. Jednak nie wygrasz póki nie zaryzykujesz. On też postanowił to zrobić. To będzie straszne. Ona mnie zabije.
- Al-ll-e Fran ja Ci to wytłumaczę.- bronił się chłopak.
- Niech no ja Cię dorwę Verdas, już po Tobie!.
Zaczęli się gonić po całym domu. Dwudziestolatek nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Mamo!! Pedofil!!- chłopak krzyczał w niebo głosy.
- Przysięgam że nie ręczę za siebie, nie wierzę że przyjaźnię się z takim idiotom, ubrudziłeś mi całą kuchnię. Tylko nie wyobrażaj sobie że ja to będę sprzątać, o nie!! Czasami zachowujesz się gorzej niż dziecko, albo nie lepiej! Gorzej niż małpa! A nie czekaj, nie chcę obrażać dzieci i małp. One są zabawne i słodkie, a Ty potworny i ohydny- mówiła na jednym wdechu. Po chwili stanęła na środku pokoju, z braku sił.
- Albo wiesz co? Dorwę Cię innym razem, a teraz chodź- mówiła zdyszana.
- Gdzie chcesz mnie zabrać?- zapytał poruszając śmiesznie brwiami.
- Zboczeniec- odpowiedziała i przewróciła oczami.
- No co, przyznaj się że masz na mnie ochotę. Każda ma. W końcu jestem taki przystojny, zabawny, uroczy....- wymieniał by dalej, ale Francesca mu przerwała.
- Skromny, głupi, psychiczny...- zaczęła śmiejąc się- Ale dla Twojej wiadomości, wolałabym zamieszkać w śmietniku niż spędzić z Tobą noc- dokończyła.
- To miłych zapachów życzę!- rzucił, i poszedł obrażony w kierunku kuchni.
Zapomniałam dodać obrażalski. Zaśmiała się po czym ruszyła do pomieszczenia, do którego przed chwilą wchodził meksykanin. Widok jaki przykuł jej uwagę to Leon ścierający plamy soku z podłogi. Postanowiła mu pomóc i zabrała się za zamiatanie. Sprzątali w ciszy. Sami nie wiedzieli czym była spowodowana. W którymś momencie zaczęli śmiać się na całym dom. Było to niekontrolowane. Gdy się uspokoili szatyn zebrał się na odwagę.
- Fran, odpowiesz mi na jedno pytanie?- spytał nieśmiało.
- No jasne- odpowiedziała uśmiechając się.
- Jesteś dziewicą?- dopytywał. Zamurowało ją. Jak on mógł zapytać się o coś takiego?. To niedorzeczne. Przecież nie mogę powiedzieć mu prawdy, zaczął by się śmiać. Pomyślała i nie myśląc długo rzuciła w stronę Verdasa szufelką, którą jeszcze przed sekundą trzymała w ręce.
- Ałaaa- krzyknął i złapał się za obolałe miejsce. Trafiła prosto w głowę. Może w końcu zmądrzeje. Przeszło jej przez myśl.
- Masz nauczkę żeby nie zadawać takich durnych pytań, a teraz nie bądź baba i zabieraj się do roboty.
- Zołza. Czy ja powiedziałem to na głos? Chyba powinien spisać testament zanim tu przyszedłem. - Co powiedziałeś?- zapytała dziewczyna.
- Jaa? Przecież ja nic nie mówiłem. Oj Fran. Najpierw mnie obrażasz a potem wmawiasz mi że coś mówiłem. Przydała by Ci się wizyta u lekarza, najlepiej psychiatry.
- Może masz rację, ale to wszystko Twoja wina. Nie ważne już. Trzeba to posprzątać bo do jutra nie skończymy.- rzuciła i schowała się za ścianą. Po krótkiej chwili wróciła z wiadrem i mopem.
- Miłej pracy- uśmiechnęła się szyderczo.
- Jak byś tak nie nabrudziła, siedzielibyśmy teraz na sofie oglądając jakiś film.
- Grabisz sobie Verdas, oj grabisz!- krzyknęła przybierając czerwony odcień twarzy.
- Już nic nie mówię, spokojnie, buraków nie potrzebujmy. Znaczy to ja idę zmywać, a ty sobie odpocznij, obejrzyj jakiś film. Ja zaraz do Ciebie przyjdę.- odpowiedział, drapiąc się po karku.
- Pierwszy raz się z Tobą zgadzam, to świetny pomysł.- odparła, i ledwo co się obrócił a jej już nie było w kuchni. Po dwudziestu minutach ciężkiej pracy, zmęczony chłopak udał się do pomieszczenia w którym przebywała jego przyjaciółka. Myślał że razem obejrzą jakiś film. Jednak mylił się. Dziewiętnastolatka słodko spała. Uśmiechnął się na ten widok po czym po cichu do niej podszedł. Wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni. Przykrył ją kocem. Wychodząc z jej domu napotkał brata Francesci, Luce. Porozmawiał z nim chwilę, i poprosił aby przekazał siostrze że musiał już iść. Po powrocie do domu opadł na łóżko i odpłynął do krainy Morfeusza.
***
Następny dzień....
~~~~~~~~~~~~~~
Obudziły ją krople deszczu odbijające się od powierzchni okna. Przetarła swoje zaspane powieki. Rozejrzała się po pokoju i jedyne co zobaczyła to biały budzik leżący na szafce. Była zaledwie ósma, a dziewczyna już się wyspała. Podeszła do okna i usiadła na parapecie. Padał deszcz, a niebo było pochmurne. Mama zawsze jej powtarzała że to anioły płaczą. Pokazują tym swoją bezsilność, ból, cierpienie. W ten dzień wydarzy się coś strasznego. Jakiś człowiek poświęci swoje życie, i stanie się jedynym z nich. Razem z nimi będzie płakał. Już nie będzie cierpiał, tak jak na Ziemi. Zazna spokój. Można to nazwać rajem, do którego każdy z nas chciałby się dostać. A teraz? Teraz jej mama też jest aniołem. Stróżem. Chroni swoje dziecko przed niebezpieczeństwem. W przyszłości każdy z nas zostanie jednym z nich. Człowiek rodzi się po to aby umrzeć. Są przypadki gdzie śmierć następuje szybciej, ale jest to równe z głupotą ludzką. W dzisiejszych czasach brakuje szacunku dla drugiej osoby. Dorośli i dzieci chorują, na drogach jest coraz więcej wypadków i to tragicznych. Każdy z nas chciałby żyć wiecznie. A może jednak nie? No bo kto chciałby widzieć jak jego bliscy odchodzą z tego świata. To jest straszne.... Wszystko co istnieje ma drugą stronę metalu. Dwie maski. Jedną piękną, dobrą drugą złą, perfidną. Ona też chciała i dalej chcę zostać aniołem. Ale nie może. Nie potrafi. Po piętnastu minutach otrząsnęła się. Założyła szlafrok i zeszła do kuchni. Jedyne co zastała to głucha cisza i biała karteczka wisząca na drzwiach lodówki. Dziwne.
" Musiałem wyjechać w sprawach służbowych będę za cztery dni, uważaj na siebie.
Dorian :* "
Dzieje się coś dziwnego. Najpierw jest wredny. Później nie przychodzi do niej w nocy, a teraz wyjeżdża i do tego wszystkiego pisze uważaj na siebie. A może on się zmienił. Może w końcu coś do niego dotarło. Już nie będzie taki samym bydlakiem jak kiedyś. No chyba że to przykrywka. Możliwe że robi to tylko po to aby mu zaufała, a potem znów będzie ją katował i gwałcił. A może to gra aktorska. Ale postanowiła o tym nie myśleć. Zapomnieć. W końcu powinna się cieszyć. Nie zobaczy jego okropnej twarzy aż przez cztery dni. Całe cztery dni wolności. Mogła robić co chciała. Wyjść na spacer, oglądać przez całą noc telewizję albo uciec jak najdalej stąd. Spacer. Tak to będzie dobre rozwiązanie. Pogoda zupełnie się zmieniła. Teraz nie padał deszcz, za to świeciło słońce. Pobiegła na górę, kierując się do swojej ogromnej szafy. Postanowiła że dzisiaj ubierze się zupełnie inaczej. Odważniej. Chciała pokazać wszystkie swoje atuty. Kierując się stylem z lekki pazurem wybrała śliczną sukienkę. Włosy rozpuściła podkręcając je lekko. Na oczy nałożyła kredkę, a rzęsy podkreśliła maskarą. Usta pomalowała czerwoną szminką. Na koniec popsikała się perfumami, które w przeszłości dostała od ojczyma. Efekt był zniewalający.
Nie czekając długo, zabrała torebkę z łóżka wyszła z budynku, przekręcając zamek. Nacisnęła jeszcze na klamkę w celu sprawdzenia, czy aby na pewno zamknęła dom. Ruszyła. Pierwsze miejsce które wpadło jej do głowy to park. Tam można się odprężyć. Chyba że nie lubi się dzieci, które śmieją się i krzyczą. Ale ona nie należała do takiego grona. Uwielbiała dzieci, a one uwielbiały ją. Podziwiała morze i fale odbijające się od muru. Ptaki, które wesoło ćwierkały serenady. Rośliny, które rozkwitały, nadając kolorów. W oddali zauważyła jakiegoś chłopaka siedzącego na ławce z gitarą. Był to piękny szatyn. Pragnęła podejść bliżej. Zobaczyła jego piękne szmaragdowe oczy, jak ocean. Usta, które prosiły o pocałunek. Vilu stop! Co się ze mną dzieje? Nie wiedziała co ją kusiło ale postanowiła porozmawiać z chłopakiem..
Nie czekając długo, zabrała torebkę z łóżka wyszła z budynku, przekręcając zamek. Nacisnęła jeszcze na klamkę w celu sprawdzenia, czy aby na pewno zamknęła dom. Ruszyła. Pierwsze miejsce które wpadło jej do głowy to park. Tam można się odprężyć. Chyba że nie lubi się dzieci, które śmieją się i krzyczą. Ale ona nie należała do takiego grona. Uwielbiała dzieci, a one uwielbiały ją. Podziwiała morze i fale odbijające się od muru. Ptaki, które wesoło ćwierkały serenady. Rośliny, które rozkwitały, nadając kolorów. W oddali zauważyła jakiegoś chłopaka siedzącego na ławce z gitarą. Był to piękny szatyn. Pragnęła podejść bliżej. Zobaczyła jego piękne szmaragdowe oczy, jak ocean. Usta, które prosiły o pocałunek. Vilu stop! Co się ze mną dzieje? Nie wiedziała co ją kusiło ale postanowiła porozmawiać z chłopakiem..
***
- Hej, mogę się dosiąść?- usłyszał delikatny, piękny a zarazem kojący głos. Spojrzał do góry. Zasłonił czoło ręką, aby lepiej zobaczyć tą osobę, a słonce zdecydowanie mu w tym przeszkadzało. Ale to co zobaczył zupełnie zbiło go z tropu. Zilustrował postać dokładnie. Miała piękne długie nogi, prześliczną sukienkę, genialną figurę. Gdy spojrzał na jej twarz nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa.
- Idealna.- powiedział. O nie, nie, nie! Powiedziałem to na głos. Pewnie uważa mnie za idiotę.
- Słucham?- zapytała zdezorientowana.
- Nie nic, proszę siadaj.- odpowiedział ukazując rządek białych zębów. I te dołeczki. Każda dziewczyna mu ulegała. Wystarczyło żeby się uśmiechnął z już miał każdą. Są to głównie dziewczyny na jedną noc. Ale ona jest inna. Różni się od całej reszty, i pomimo że nawet nie zna jej imienia wie że jest wyjątkowa. Tak podpowiada mu serce. Przez chwilę siedzieli w ciszy. Żadne z nich nie myślało aby się odezwać. Bali się. Chcieli się pokazać z jak najlepszej strony. Ale co jak im się nie uda? Jak się sobie nie spodobają? Nie przypadną do gustu? Nie ważne. Trzeba żyć teraźniejszością. Barierę przerwała dziewczyna.
- Mam na imię Violetta, ale jeżeli chcesz możesz mówić mi Vilu.- powiedziała uśmiechając się promiennie do chłopaka.
- Miło mi, nazywam się Leon- odpowiedział lekko zawstydzony. To ja powinienem zacząć rozmowę. Co ona sobie teraz o mnie pomyśli.- Wiem że ci się to może wydać głupie, ale jesteś strasznie ładna. Twoja mama ma ogromne szczęście że ma taką ładną córkę.- Gdy to powiedział po policzku sztynki spłynęła łza.- Coś się stało? Uraziłem Cię? Jeżeli tak to przepraszam. Ona nic nie odpowiedziała tylko natychmiastowo wtuliła się w jego tors. Na początku się zdziwił ale później odwzajemnił uścisk. Przy nim czuła się bezpieczna. Rozkoszowała się zapachem jego perfum i chociaż na chwilę zapomniała o wszystkich problemach. Była jak w amoku. Dopiero po dłuższej chwili odsunęła się od chłopaka, spoglądając w jego oczy. W środku widziała iskierki które tańczyły szalony taniec radości. Po mimo że miała całe zapłakane oczy uśmiechnęła się do chłopaka.
- Prze-przepraszam nie powinnam.- powiedziała i spuściła głowę w dół.
- Nic się nie stało. To było bardzo miłe. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.- na te słowa Violetta spłonęła rumieńcem, próbując ukryć czerwone poliki za włosami. On podniósł jej podbródek zmuszając ją aby spojrzała mu prosto w oczy.- Ślicznie się rumienisz.
Potem rozmawiali bardzo długo na różne tematy. Mieli ze sobą dużo wspólnego. Uwielbiali lody śmietankowe, sport, muzykę. Wszystko układało się idealnie. Violetta miała nadzieję że chłopak zapomniał o tamtym incydencie. Jednak myliła się.
- Vilu powiesz mi dlaczego tak wtedy zareagowałaś? Gdy powiedziałem o Twojej mamie?- zapytał ze spokojem. O nie. Parę głupich słów, dwa zdania aby jej przeszłość wróciła. Nie chciała o Niej rozmawiać. To było trudne. Strasznie trudne.
- No bo..- zatrzymała się na chwilę. Wzięła głęboki wdech i wydech.- moja mama nie żyje. Znaleziono ją pobitą i zgwałconą w rzece. Jednak sprawcy nie odnaleziono.- dokończyła ledwo powstrzymując łzy.
- Przepraszam, nie powinien pytać.- mówił to z troską.
- Nie martw się nie wiedziałeś. To nie Twoja wina.- powiedziała uśmiechając się.
- Eee.. Niestety muszę już iść ale może spotkamy się jutro.- zapytał.
- Nie wiem czy będę mogła.- gdy to powiedziała Verdas w środku bardzo posmutniał. Spodobała mu się, i chciałby ją lepiej poznać.... Ale po chwili przypomniała sobie że przecież Dominguez wraca za cztery dni, a w domu i tak nie miałaby co robić.
- No dobrze. Jutro w tym samym miejscu o 14 może być?- zapytała.
- Tak! Nawet nie wiesz jak się cieszę. To do zobaczenia.- odpowiedział i podszedł do dziewczyny. Lekko się zlękła, ponieważ nie wiedziała co chce zrobić. A co jeżeli chce ją skrzywdzić, tak jak Dorian. Ale on tego nie zrobił. Musnął delikatnie Jej policzek i odszedł. Ona złapała się za miejsce na którym jeszcze przed chwilą spoczywały wargi Leona i uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała że będzie on bardzo ważną osobą w jej życiu. Jednak nie wiedziała jak bardzo.
Ps. W razie jakiś błędów przepraszam, ale moja klawiatura strasznie szwankuje ;/
- Idealna.- powiedział. O nie, nie, nie! Powiedziałem to na głos. Pewnie uważa mnie za idiotę.
- Słucham?- zapytała zdezorientowana.
- Nie nic, proszę siadaj.- odpowiedział ukazując rządek białych zębów. I te dołeczki. Każda dziewczyna mu ulegała. Wystarczyło żeby się uśmiechnął z już miał każdą. Są to głównie dziewczyny na jedną noc. Ale ona jest inna. Różni się od całej reszty, i pomimo że nawet nie zna jej imienia wie że jest wyjątkowa. Tak podpowiada mu serce. Przez chwilę siedzieli w ciszy. Żadne z nich nie myślało aby się odezwać. Bali się. Chcieli się pokazać z jak najlepszej strony. Ale co jak im się nie uda? Jak się sobie nie spodobają? Nie przypadną do gustu? Nie ważne. Trzeba żyć teraźniejszością. Barierę przerwała dziewczyna.
- Mam na imię Violetta, ale jeżeli chcesz możesz mówić mi Vilu.- powiedziała uśmiechając się promiennie do chłopaka.
- Miło mi, nazywam się Leon- odpowiedział lekko zawstydzony. To ja powinienem zacząć rozmowę. Co ona sobie teraz o mnie pomyśli.- Wiem że ci się to może wydać głupie, ale jesteś strasznie ładna. Twoja mama ma ogromne szczęście że ma taką ładną córkę.- Gdy to powiedział po policzku sztynki spłynęła łza.- Coś się stało? Uraziłem Cię? Jeżeli tak to przepraszam. Ona nic nie odpowiedziała tylko natychmiastowo wtuliła się w jego tors. Na początku się zdziwił ale później odwzajemnił uścisk. Przy nim czuła się bezpieczna. Rozkoszowała się zapachem jego perfum i chociaż na chwilę zapomniała o wszystkich problemach. Była jak w amoku. Dopiero po dłuższej chwili odsunęła się od chłopaka, spoglądając w jego oczy. W środku widziała iskierki które tańczyły szalony taniec radości. Po mimo że miała całe zapłakane oczy uśmiechnęła się do chłopaka.
- Prze-przepraszam nie powinnam.- powiedziała i spuściła głowę w dół.
- Nic się nie stało. To było bardzo miłe. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.- na te słowa Violetta spłonęła rumieńcem, próbując ukryć czerwone poliki za włosami. On podniósł jej podbródek zmuszając ją aby spojrzała mu prosto w oczy.- Ślicznie się rumienisz.
Potem rozmawiali bardzo długo na różne tematy. Mieli ze sobą dużo wspólnego. Uwielbiali lody śmietankowe, sport, muzykę. Wszystko układało się idealnie. Violetta miała nadzieję że chłopak zapomniał o tamtym incydencie. Jednak myliła się.
- Vilu powiesz mi dlaczego tak wtedy zareagowałaś? Gdy powiedziałem o Twojej mamie?- zapytał ze spokojem. O nie. Parę głupich słów, dwa zdania aby jej przeszłość wróciła. Nie chciała o Niej rozmawiać. To było trudne. Strasznie trudne.
- No bo..- zatrzymała się na chwilę. Wzięła głęboki wdech i wydech.- moja mama nie żyje. Znaleziono ją pobitą i zgwałconą w rzece. Jednak sprawcy nie odnaleziono.- dokończyła ledwo powstrzymując łzy.
- Przepraszam, nie powinien pytać.- mówił to z troską.
- Nie martw się nie wiedziałeś. To nie Twoja wina.- powiedziała uśmiechając się.
- Eee.. Niestety muszę już iść ale może spotkamy się jutro.- zapytał.
- Nie wiem czy będę mogła.- gdy to powiedziała Verdas w środku bardzo posmutniał. Spodobała mu się, i chciałby ją lepiej poznać.... Ale po chwili przypomniała sobie że przecież Dominguez wraca za cztery dni, a w domu i tak nie miałaby co robić.
- No dobrze. Jutro w tym samym miejscu o 14 może być?- zapytała.
- Tak! Nawet nie wiesz jak się cieszę. To do zobaczenia.- odpowiedział i podszedł do dziewczyny. Lekko się zlękła, ponieważ nie wiedziała co chce zrobić. A co jeżeli chce ją skrzywdzić, tak jak Dorian. Ale on tego nie zrobił. Musnął delikatnie Jej policzek i odszedł. Ona złapała się za miejsce na którym jeszcze przed chwilą spoczywały wargi Leona i uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała że będzie on bardzo ważną osobą w jej życiu. Jednak nie wiedziała jak bardzo.
***
Siemaneczko kochani :*
Wiem, wiem, wiem.. Zawiodłam Was.. Strasznie źle się z tym czuje ;(
Powinniście mnie powiesić, pociąć na kawałki, spalić na stosie.. zabić
Jak ja mogłam się tak zachować??
Rozdziału nie było tak długo..
A jak już jest to totalna nuda, beznadzieja, gówno..
Do tego wszystkiego jest krótki...
Ale postanowiłam się wytłumaczyć:
1. Nie miałam weny
2. Pisałam OS na konkurs
3. Nie miałam pomysłów.
Ale, ale..... Ponieważ jest tylko wątek Fran-Leon, Vilu, Leon-Vilu, wynagrodzę to Wam!
Za dwa dni, postaram się dodać dłuższy i może lepszy, ciekawszy, będzie wątek Ludmi z ... Albo nie będę Wam zdradzać... xD
Plus w ramach przeprosin i podziękowaniu rozdział jest dedykowany Wam. Dziękuje serdecznie za te wszystkie komentarze, wyświetlenia, za to że po prostu jesteście.
Kocham Was pysiaczki :D
Do następnego,
Wiem, wiem, wiem.. Zawiodłam Was.. Strasznie źle się z tym czuje ;(
Powinniście mnie powiesić, pociąć na kawałki, spalić na stosie.. zabić
Jak ja mogłam się tak zachować??
Rozdziału nie było tak długo..
A jak już jest to totalna nuda, beznadzieja, gówno..
Do tego wszystkiego jest krótki...
Ale postanowiłam się wytłumaczyć:
1. Nie miałam weny
2. Pisałam OS na konkurs
3. Nie miałam pomysłów.
Ale, ale..... Ponieważ jest tylko wątek Fran-Leon, Vilu, Leon-Vilu, wynagrodzę to Wam!
Za dwa dni, postaram się dodać dłuższy i może lepszy, ciekawszy, będzie wątek Ludmi z ... Albo nie będę Wam zdradzać... xD
Plus w ramach przeprosin i podziękowaniu rozdział jest dedykowany Wam. Dziękuje serdecznie za te wszystkie komentarze, wyświetlenia, za to że po prostu jesteście.
Kocham Was pysiaczki :D
Do następnego,
Miśka Verdas :)
Ps. W razie jakiś błędów przepraszam, ale moja klawiatura strasznie szwankuje ;/